Blogowiczom pod choinkę
Podoba mi się ubrana choinka, kolędy (choć jest ich nadmiar, zwłaszcza w sklepach), pamięć o bliskich, życzenia, opłatek, wspólna kolacja, czyli wieczerza, a nawet upominki. To wielka przyjemność, także dla człowieka niewierzącego, który wyrósł w tej tradycji. Nie podoba mi się przymus – jeszcze więcej jedzenia, jeszcze więcej prezentów, jeszcze więcej konsumpcji, jeszcze mnie refleksji.
Tak się złożyło, że właśnie przed świętami kończę czytać znakomitą książkę Józefa Hena „Dziennik na nowy wiek. 2000-2007”. Napiszę o niej oddzielnie (już to zrobił Bronisław Łagowski w „Przeglądzie”). Jest tam kilka fragmentów, które zwłaszcza w okresie świątecznym warto przemyśleć. Hen często spotyka się i rozmawia z Tadeuszem Różewiczem. „(Różewicz) Zwierza się z tego, że wiarę w dogmaty stracił, mając lat szesnaście. A potem okupacja, partyzantka, zbrodnie – BÓG BYŁ NIEOBECNY. Moja mama – odzywam się (tzn. Hen) – straciła wiarę w obozie. I przypominam, że w ‘Nowolipiu’ piszę o tym, jak ja straciłem wiarę: dałem Panu Bogu ‘zadanie’: uratuj mojego kuzynka; Bóg nie posłuchał, dziecko zmarło. Jestem, mówię, autorem jedynej powojennej książki o utracie wiary; nikomu dzisiaj nie może się to podobać – modne jest teraz religijne ‘olśnienie’; najlepiej w stanie wojennym, w ‘internacie’.”
W zapiskach Hena z 2006 roku czytamy: „Żądza władzy dyktuje Kaczyńskim postępowanie, pchają kraj w ciemnotę Radia Maryja, konsekwencje ich nie obchodzą. Tej ciemnocie poddają się wszyscy, nie ma głosu Polski laickiej, który by się liczył, światła ‘Wyborcza’ załącza do gazety kolorową premię: ‘Cuda Jana Pawła II’. Czy można wyobrazić sobie, żeby ‘Le Monde’, ‘Times’, ‘Guardian’ albo ‘Sueddeutsche Zeitung’ wykonywały podobne gesty wobec bigotów?”
Rok po śmierci Papieża, Hen napisał: „Kult Papieża nie umoralnił Polaków. Można by wysunąć tezę, że moralność jest teraz niższa – nie z jego winy – niż w przeddzień jego intronizacji. Teza zaskakująca, ale raczej prawdziwa. Była żałoba narodowa, bicie się w piersi, pojednanie – wszystko to trwało kilka tygodni. Potem to odpłynęło, walki stały się ostrzejsze, bardziej bezwzględne, pełne kłamstw, insynuacji, zaciekłości. Kto was tego nauczył? Nie papież, ale teraz widać, że jego rola jako wychowawcy była znikoma. Samą swoją obecnością, samym kultem, samą świątobliwością – rozgrzeszył Polaków z win i grzechów”.
Jak rozumieć te słowa, zwłaszcza ostatnie zdanie? Moi zdaniem chodzi o to, że Polacy, przez sam fakt, że wydali spośród siebie papieża i obdarzyli nim świat, czują się lepsi, każdy uważa się za lepszego, papież jest spośród nich, czyli spośród nas, jest podobny do nas, a więc i my do niego, nie musimy bić się w piersi, posypywać głów popiołem, wyznawać swoich win, pokutować za grzechy, tego wymagamy od innych, a sami jesteśmy dzielni, skromni i szlachetni. Jak to wygląda w praktyce, także na naszym blogu – warto o tym pomyśleć. Czas jest ku temu odpowiedni.
***
Składam najlepsze życzenia wszystkim blogowiczkom i blogowiczom. Dzielę się z Wami – jeśli nie opłatkiem, bo to niemożliwe (a zwyczaj jest piękny) – to tym, co mam: słowem. Do zobaczenia po Świętach!