Daniel w paszczy lwa
Z ogromnym wzruszeniem przyjąłem wiadomość, że mój imiennik Daniel Obajtek wystąpił do Centralnego Biura Antykorupcyjnego z wnioskiem o „weryfikację” jego majątku od zarania aż po dzień dzisiejszy. Podczas kiedy zwyczajny człowiek, a już zwłaszcza kombinator, stara się trzymać z daleka od CBA, Daniel sam pcha się w łapy dzikiego zwierza. Nie pozostaje mu nic innego (poza dymisją). To jest typowe dla nas – danieli. Bezgraniczna uczciwość i odwaga.
Nic więc dziwnego, że agencja przychyliła się do prośby prezesa i przyjrzy się jego finansom z bliska. Czas najwyższy. Przy okazji CBA przypomina, że w latach ubiegłych już dwukrotnie pochylało się nad finansami Daniela (Obajtka). Zawsze z tym samym rezultatem: nie stwierdzono rozbieżności pomiędzy oświadczeniami majątkowymi prezesa a stanem faktycznym. Czyli wszystko było cacy.
Nic innego CBA nie mogła oświadczyć, w przeciwnym wypadku nie mogła milczeć. Nasuwa się pytanie: jeżeli Daniel był (jest?) czysty jak łza, to skąd te wszystkie inwestycje, wille, rezydencje, „pola i lasy”? Co robiło CBA, gdy Daniel zostawał prezesem Orlenu, który to prezes powinien być czysty jak łza?
Albo CBA przepuściło nieprawidłowości, nie dopatrzyło się rozbieżności – to wtedy skompromitowało się samo, wszak gołym okiem widać, że majątek Daniela nijak ma się do źródeł jego dochodów. Albo CBA pozostawało bezczynne, kiedy cala Polska huczała, i dopiero na wniosek samego zainteresowanego przystępuje do działania. Nie byłaby to pierwsza wpadka CBA – wystarczy wspomnieć agenta Tomka i próbę wrobienia prezydenta Kwaśniewskiego w dom w Kazimierzu.
Jeżeli wszystkie prywatne interesy i transakcje Daniela Obajtka były legalne, to i tak rysuje się sylwetka osoby bez tej klasy, jakiej wymaga jedno z najważniejszych stanowisk w sektorze publicznym gospodarki polskiej. Orlen traci na wartości, prezes Obajtek stracił wiele na swoim wizerunku, nie mówiąc o reputacji naszego kraju. Zamiast chronić prezesa, premier i wicepremier powinni zabrać prezesa z Orlenu.
Niestety, podobnie jak w przypadku „wyborów pocztowych” nikomu włos z głowy nie spadnie. Ojczyzna zapłaci.