Nazywajmy rzeczy po imieniu

Wiele osób przeciera oczy ze zdumienia. Jak to jest możliwe, że w środku Europy w XXI w. władza robi, co chce. Jest poza wszelką kontrolą? Modne stało się słowo „autokratyzm”, które służy jako synonim dyktatury.

Czego jeszcze trzeba, żebyśmy zaczęli nazywać rzeczy po imieniu? Że nie wtrącają do więzienia? A po co mają wtrącać, skoro i bez tego mają, co chcą? Że ludzie nie znikają z ulic, jak za czasów Pinocheta? A po co ich porywać, jeżeli są bezsilni? Że nie ma Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk? Cenzura to narzędzie prostaków. Ten sam efekt można osiągnąć subtelniejszymi metodami. Teatry obsadza się swoimi ludźmi, którzy wiedzą, co jest cenzuralne. Filmy finansuje się takie, jakie na to zasługują. Galerie i muzea oddaje się w zaufane ręce. Żadnych Morawińskich i Machcewiczów – dr Nawrocki jest lepszy od nich wszystkich razem wziętych, bo ma więcej polskich genów.

Po co cenzura, skoro jest Kurski? Jeden człowiek wart jest więcej niż całe zastępcy gryzipiórków. I tańszy od nich – wystarczają marne 2 mld rocznie. Że TVN się stawia? Wystarczy jedno słowo i tefałenu nie ma. Jeżeli tak nie robimy, to dlatego, że jesteśmy demokracją parlamentarną – mamy pluralizm, rozmaite partie, niezależną marszałek, procedury, ustawy, poprawki, glosowania. Niektóre sprawy trwają kilka dni, a nawet kilka godzin.

Czego jeszcze trzeba, żeby mówić o dyktaturze, a nie o żadnym autorytaryzmie? Jeden człowiek trzyma w garści wszystko: politykę gospodarczą, wewnętrzną i zagraniczną, premiera i ministrów ma na gwizdek. Mało? Siły zbrojne, Wojska Obrony Terytorialnej im. Antoniego Macierewicza, policję jawną i tajną – czego jeszcze chcieć? Kościół nie może narzekać – klechy mają wszystko, czego zapragną. Rzucamy na tacę więcej niż kiedykolwiek. Szkolnictwo, edukacja coraz bardziej służą praniu mózgów. Minister Czarnek – na nim można polegać. Człowiek świecki, a jednocześnie chrześcijanin, jakich mało.

Politykę zagraniczną prezes ustala tylko z sobą samym. I są rezultaty. Polska powstała z kolan. Za czasów Tuska pies z kulawą nogą się nami nie interesował. A dzisiaj – proszę bardzo: Waszyngton, Bruksela, zapytajcie, kogo chcecie, każdy wie, gdzie leży Polska. Departament stanu, Biały Dom, Berlin, Tel Awiw – wszędzie wiadomo, że z nami trzeba się liczyć. I nikt nas nie kupi posadką chłopca na posyłki w Unii albo w NATO. Że wycofają swoich chłopców z Polski do Rumunii? Bzdura. Najkrótsza droga z Moskwy do Berlina, do Paryża i do Zagłębia Ruhry prowadzi przez Polskę, a nie przez Bukareszt. Oni potrzebują nas nie mniej niż my ich.

Mógłbym tak jeszcze długo, ale chyba każdy widzi, że to nie jest żaden – jak mu tam – żaden autorytaryzm, żaden autorytet, tylko po prostu dyktatura. W końcu w Rosji też ludzie nie znikają z ulic, każdy ma paszport, Riviera i Karlowe Wary są pełne Rosjan. I prezydenta wybierają w wyborach. Czym on jest lepszy od naszego?

Więc bardzo proszę – nazywajmy rzeczy po imieniu.

Zaproszenie
Jak co tydzień zapraszam na spotkanie 15 sierpnia o godz. 10:05 w TOK FM z naszymi gośćmi: profesor Magdaleną Środą (etyk, UW) i Zbigniewem Hołdysem, muzykiem i publicystą.