Rokoko

Pani Minister Fotyga postanowiła zatrudnić w MSZ dekoratorów, którzy mają upiększyć nasze ambasady za granicą. Jest to pierwszy pomysł pani F., jaki popieram, gdyż faktycznie wiele placówek umeblowanych jest byle jak, o zakupie mebli, dywanów, lamp etc. decydowali urzędnicy bez gustu, bez pieniędzy i bez prawa decydowania, o każdym szczególe decydowała centrala – ona przysyłała obrazy, kieliszki i sztućce.

Nawet jednak jeżeli polskie placówki będą umeblowane w stylu rokoko, to najważniejsze, kto na tych fotelach i szezlongach będzie siedział oraz jak się zachowa nasz Ludwik XV. W ostatnich dniach i tygodniach jesteśmy świadkami wielkiego przypływu chamstwa i prostactwa, ofensywy coraz bardziej rozbestwionej grupy trzymającej władzę, której nie pomogą nawet kryształowe lustra w złotych ramach. Na konwencji wyborczej PiS w Łodzi, która przypominała zjazdy partyjne w czasach „systemu” (szturmówki, transparenty, odświętnie ubrani zetempowcy, burzliwe oklaski po każdym zdaniu), pan premier był łaskaw powiedzieć, że jego ekipa jest pierwszą, która prowadzi politykę gospodarczą. Ileż trzeba hucpy, żeby powiedzieć taką brednię. Przecież podwaliny transformacji w gospodarce położył Balcerowicz i rząd Mazowieckiego (a zaczął jeszcze rząd Rakowskiego), którzy wprowadzili wolność gospodarczą, wolny rynek, prywatyzację, wymienialność złotówki, skończyli z autarkią, zlikwidowali monopol państwa w handlu zagranicznym itd., itp. Można taką transformację krytykować, może nawet w konsekwencji wyniosła Kaczyńskich do władzy, ale utrzymywać, że rząd JK jest pierwszym, który prowadzi politykę gospodarczą to bezpodstawne samochwalstwo i świadectwo złego wychowania – oznaka pogardy dla poprzedników.

Wyjątkowo niefortunne (piszę delikatnie, gdyż nie chcę dać się wciągnąć w pyskówkę) było także zaplanowanie uroczystości katyńskich przed wyborami oraz afront wobec OBWE – organizacji, w której Polska odgrywała ważną rolę (w końcu lat 90. polski minister SZ, prof. Geremek, był jej przewodniczącym, co teraz oczywiście dyskredytuje OBWE w oczach Warszawy). Czymże, jak nie chamstwem, nazwać pozbycie się Tomasza Lisa przez Polsat pod presją władz? Można Lisa lubić albo nie, ale jest on ofiarą odzyskiwania mediów przez IV RP. Ktoś powie, że Lis jest ofiarą własnej niefrasobliwości, gdyż z bezstronnego redaktora przeistoczył się w płomiennego bojownika. Ale od kiedy posiadanie poglądów jest zakazane? Kiedy Bronisław Wildstein został zwolniony z „Rzeczpospolitej” – jego obrońcy demonstrowali w mediach i na ulicach. Kiedy tenże Wildstein został zwolniony z TVP przez swojego protektora – prawicowe media obwieściły koniec „niezależnej TVP” . Kiedy Tomasz Lis drwił w Radiu TOK FM z dziennikarki „Rzeczpospolitej”, ukazał się zbiorowy list protestacyjny dziennikarzy prorządowych / prawicowych / eleganckich / solidarnych (niepotrzebne skreślić) w obronie dobrych obyczajów. Czy sygnatariusze owego listu wyrażą teraz swoje oburzenie z powodu utrącenia Lisa?

(Dziennikarze ci nie przepuścili okazji, kiedy Kwaśniewski pojawił się nietrzeźwy w Kijowie. Podzielam ich niesmak. Były prezydent nie jest osobą prywatną i takie jego zachowanie jest żenujące. Mógł z pijaństwem skończyć Bush, może – i powinien – Kwaśniewski. Pamiętam, kiedy był z oficjalną, kilkudniową wizytą w Chile i przez cały czas, nawet w prywatnych okolicznościach, nie tknął alkoholu.)

Wracam do naszego rokoko. „Gazeta” podała, że po raz pierwszy od 17 lat szef MON będzie uczestniczył w obchodach bitwy pod Lenino. Z uczestnikami bitwy spotka się min. Aleksander Szczygło. Na uroczystość nie zaproszono gen. Wojciecha Jaruzelskiego, ponieważ – jak twierdzi rzecznik MON – minister chce uhonorować prostych żołnierzy, a nie tych, którzy potem zrobili karierę. To kolejny przykład panującego grubiaństwa. Obchody rocznicy bitwy, które uświetnia Szczygło, ale do których nie został zaproszony uczestnik bitwy Jaruzelski, to pomysł na poziomie usytuowania muzeum katyńskiego na przeciwko ambasady Rosji, którego autorem jest tenże min. Szczygło. Można się różnić w ocenie WJ, ale rokoko obowiązuje.

O poziomie ministra Obrony świadczą jego odezwania w rodzaju „niech pan nie opowiada głupot” (do wczorajszego sojusznika Giertycha). Arbitrem elegancji jest też Joachim Brudziński (Do Leppera: „Premier ma ważniejsze sprawy niż odpowiadać na głupie pytania”). Oczywiście, ryba pachnie od głowy, a głowa powiedziała w Łodzi, że kto jest innego zdania w sprawie budowy autostrad, „ten kłamie”, głowa wymyśla adwersarzom od ZOMO i straszy, że 21 października może okazać się 13 grudnia.

Ciekawe, co by na to wszystko powiedział Kisiel – konserwatysta, antykomunista, autor określenia „ciemniacy”. Tacy ludzie dziś triumfują i rozpierają się na szezlongach rokoko.

PS. Dzięki za liczne i ciekawe komentarze.

Dwapik” w kontekście Tomasza Lisa przypomina naszego dawnego, znakomitego kolegę z „Polityki”, Michała Radgowskiego, z którego felietonami sąsiadowałem przed laty. Analogia do Lisa jest jednak chybiona, ponieważ MR wycofał się sam, nikt go nie usuwał, to on sam coraz bardziej oddalał się od linii partii, najpierw przestał być zastępcą Rakowskiego, potem – w stanie wojennym – odszedł, ale żaden Solorz go nie zwolnił i nikt z ówczesnych władz na to nie nalegał. Władze by wolały, żeby pozostał w redakcji, dając tym samym świadectwo „normalizacji”.

Jan Bockowski” ujmuje się za Jarosławem Kaczyńskim, sugeruje, że nikomu na tym blogu nie przychodzi na myśl, że JK chce naprawdę zmienić Polskę na lepsze, jest człowiekiem autentycznym etc. JB uważa, że z powodu takich poglądów spotka się na tym blogu z szyderstwem. – Wcale nie! Szanuję Pańskie poglądy i dziękuję, że Pan je wyraził w tym (na tym?) blogu, zwłaszcza że podobnie myśli ok. 1/3 społeczeństwa. Ja po prostu myślę inaczej. JK może się podobać (ale nie mnie) i budzić zaufanie (ale nie moje). Pozdrawiam!