Patriotyzm na medal
Jako próba patriotyzmu Polaków, niedawne mistrzostwa świata w piłce nożnej wypadły bardzo dobrze. Polacy tłumnie stawili się na stadionach i ulicach niemieckich miast. Urządzili prawdziwy „Drang nach Westen”. Pierwsze i – niestety – ostatnie występy naszych orłów oglądało z trybun ponad 20 tys. rodaków, drugie tyle w piwiarniach, barach i na telebimach. Łączyło ich jedno pragnienie – żeby biało-czerwoni zwyciężyli. Sądząc po obrazkach z naszej – raczej prowincjonalnej – telewizji, nasi kibice królowali. Znam co prawda jednego, który wyjechał w koszulce biało-czerwonej, a wrócił w koszulce FC Barcelona, ale to jest czarna owca. Wszyscy pozostali byli ubrani w barwy narodowe, białe koszulki, czerwone spodenki, wyposażeni w patriotyczne rekwizyty – szaliki, proporczyki, kapelusze. Tam, gdzie grali Polacy, na trybunach byliśmy górą. Inna sprawa, że na widowni konkurencja – Ekwador i Kostaryka – była słaba. Dopiero gospodarze dali nam łupnia, także na trybunach, ale trudno się dziwić. Ministrowie od patriotyzmu – Roman Giertych i Kazimierz Ujazdowski – mogli być i tak zadowoleni. Zwłaszcza ten pierwszy, ponieważ masy naszych kibiców, wychowane w Trzeciej RP, a nawet w PRL, z zapałem intonowały Mazurka Dąbrowskiego. Jak Niemcy długie i szerokie, słychać było „Jeszcze Polska”.
Wbrew antypolskim opiniom mediów niemieckich, nasi kibice zachowywali się na ogół w granicach normy, liczba zatrzymanych przez policję była stosunkowo niska. Pod względem patriotyzmu Polacy zdali egzamin, co tylko potwierdza, że specjalne lekcje w szkołach nie są potrzebne. Gdyby na Mundialu przyznawano nagrody za patriotyzm, nasi wróciliby z pucharem. I to mimo, że przed wyjazdem nie przeszli specjalnego przeszkolenia na punktach granicznych, prowadzonego przez Wszechpolaków. Anglicy i Francuzi też nie żałowali gardeł, intonując „Boże chroń królową” oraz „Marsyliankę”, ale bez przekonania, ponieważ większość z nich (na boisku prawie wszyscy) są kolorowi. Pod względem chamstwa ich piłkarze przewyższali naszych (Zidane, Rooney).
Niestety, puchar i medale przyznawano nie za patriotyzm ani za kulturę, tylko za grę w piłkę, która nie jest nasza mocną stroną. Te zasady Mundialu trzeba będzie zmienić. To ważne zadanie dla naszej odrodzonej dyplomacji. Niemcy, Francuzi i Włosi grali tak świetnie, że dobrze, iż nasi nie zakwalifikowali się wyżej, bo na pewno nie skończyłoby się takim chlubnym akordem jak z Kostaryką. Jako zdecydowanie antypolskie uznać należy tylko zachowanie piłkarzy Ekwadoru, którzy – zamiast stanąć w bezruchu, kiedy nasi kibice śpiewają „Jeszcze Polska…” – akurat w tym momencie strzelili nam gola, który nas pogrążył. Różnica pomiędzy Polakiem a Ekwadorczykiem polega na tym, że kiedy nasi śpiewają hymn, to polscy piłkarze stoją przez szacunek, bo tak ich nauczono w szkole, na lekcjach patriotyzmu. Indianie natomiast nie słuchają, co blada twarz śpiewa na trybunach, tylko kopią piłkę. Wiele jeszcze pracy misyjnej mamy do wykonania w dorzeczu Amazonki.
PS. Drodzy Blogowicze, podczas gdy niektórzy z Państwa mają za złe „tematy letnie i zastępcze”, inni domagają się odpoczynku od polityki z powodu upałów. Postanowiłem stosować płodozmian. W końcu ile można pisać o tym, że Trybunał Konstytucyjny jest ‘be’ i trzeba wzmocnić władzę duetu wykonawczego kosztem władzy sądowniczej? O tym, że Monteskiusz nie żyje, wiadomo od dawna.