Zdrowie Ameryki!
Wczoraj, 11 września, jak wiele osób na świecie, myślałem o Stanach Zjednoczonych i to z ogromną sympatią, bo spędziłem tam w życiu łącznie 7 lat. Telewidzom, radiosłuchaczom i czytelnikom mediów Stany Zjednoczone kojarzą się nieprzyjemnie – wojna, przemoc, narkotyki, Madonna profanuje i demoralizuje, a w dodatku nie chcą znieść dla nas wiz. Ale tak naprawdę Stany Zjednoczone to nie jest GWB i zdziwaczały Michael Jackson. Dla mnie USA to przede wszystkim zwykła codzienność – białe, drewaniane domki Nowej Anglii, wystrzyżone trawniki, mamusie rozwożące dzieci do szkół i przedszkoli, niezliczone koledże, kolorowi chłopcy grający w koszykówkę na betonowych boiskach, samochody sunące majestatycznie po niekończących się autostradach.
Po latach wspominam z rozrzewnieniem nawet amerykańską biurokrację, która potrafi być bezduszna i zmusza nas do wielogodzinnego stania w kolejce po wizę (lub jej odmowę). W Stanach obowiązuje zakaz sprzedaży napojów alkoholowych młodzieży poniżej pewnego wieku. W stanie Massachusetts, żeby kupić piwo, trzeba mieć 21 lat. Ponieważ w USA nie ma dowodów osobistych, w sklepie młodzi ludzie muszą okazać prawo jazdy. Moja córka, która mieszkała w domu akademickim w Cambridge, MA, gdzie starsi studenci wysyłają młodszych po piwo, nie mogła kupować nawet piwa, ponieważ (1) nie miała jeszcze 21 lat i (2) nie miała prawa jazdy.
Kiedy wreszcie nadeszły upragnione 21. urodziny, udaliśmy się do odpowiedniego urzędu, który wydaje zwykłe oraz tzw. „suche” prawo jazdy – dokument ze zdjęciem, który nie zezwala co prawda na prowadzenie pojazdów mechanicznych, ale zaświadcza, że okazicielka ukończyła 21 lat.
Do urzędu udaliśmy się z paszportem córki oraz jej ojca – czyli moim, a także z odpisem jej aktu urodzenia. Mimo takiej dokumentacji, córce odmówiono wystawienia „suchego prawa jazdy”, ponieważ datę urodzenia można stwierdzic tylko w oparciu o oryginał aktu urodzenia. – Proszę pana – mówiłem urzędnikowi – mamy paszport córki, jej akt urodzenia, paszport ojca i ojca osobiście – czy to jeszcze mało? Urzędnik pozostawał nieprzejednany, a w końcu zapytał: „Do you want me to lose my job?”. W żadnym wypadku – odpowiedziałem, ale może by pan poprosił kierownika.
Z kierownikiem odbyliśmy taką samą rozmowę, na którą otrzymaliśmy tę samą odpowiedź: „Do you want me to lose my job?”.
Zrezygnowaliśmy więc z suchego prawa jazdy i w dniu 21. urodzin córki, uzbrojeni we wszystkie możliwe dokumenty, postanowiliśmy z żoną zaprosić ją na drinka w barze Charles Hotel w Cambridge, MA. Triumfalnie wkroczyliśmy do baru i ja, rozbawiony, zwróciłem się do barmana: „Jakiego drinka proponuje pan mojej córce, która dzisiaj ukończyła 21 lat?”. Barman, przyzwyczajony do studentów z pobliskiego Harvardu oraz ich rodziców, spojrzał na nas beznamiętnie i odpowiedział: „Będziemy rozmawiali o drinkach, kiedy zobaczymy paszport”.
Dziś, kiedy cały świat patrzy na Amerykę, chciałbym wypić jej zdrowie.