MacArthur czy MacCarthy?
Poseł Artur Zawisza jest jeszcze dość młody, żeby wybrać, czy chce pójść śladem jednego z najsławniejszych generałów amerykańskich, bojowego i kontrowersyjnego – MacArthura, czy jednego z największych inkwizytorów, powszechnie pogardzanego senatora MacCarthy’ego. Jeszcze nie jest za późno, żeby się zdecydował, ale to już ostatni dzwonek.
Gdyby nie było faszyzmu, komunizmu i MacCarthy’ego , na pewno z większym spokojem oglądalibyśmy to, co dzieje się dziś w Polsce. Na pierwszy rzut oka – wszystko jest w porządku. Czy demokratycznie wybrany parlament nie ma prawa powołać komisji do spraw bankowości? – Ma. Czy przewodniczący komisji został wybrany demokratycznie? – Został. Czy Państwo nie ma prawa zmienić od góry do dołu obsady wszystkich mediów publicznych? – Ma. Czy Skarb Państwa, będąc współwłaścicielem „Czwartej Rzeczpospolitej” nie ma prawa zmienić redaktora naczelnego? – Ma. Zmienić prezesa PZU? – Ma. Zmienić komendantów policji? – Ma. Wojewodów? – Ma. „Wiadomości”? – Ma. „Panoramy”? – Ma. Skrytykować Trybunał Konstytucyjny? – Ma. Wziąć lekarzy w kamasze? – Ma. Postraszyć sędziów? – Ma. Przeprowadzić czystkę w spółkach Skarbu Państwa? – Ma. Założyć podsłuch prezydentowi miasta? – Ma. Wyrzucić ambasadorów? – Ma, ma, ma i jeszcze raz ma. Dlatego obrońcy IV RP z zimną krwią pytają: O co to larum? Czy w Polsce naruszone jest prawo? Czy w Polsce zagrożona jest demokracja? – Oczywiście – nie, odpowiadają.
A jednak, kiedy przyjrzeć się nie tylko formie, ale i treści tego, co się dzieje, to robi się zimno. Oglądałem dwa dni postępowanie komisji do spraw zbrodni Balcerowicza. Można by na rzecz tej komisji uczynić dwa ustępstwa: przyznać, że byłoby może i lepiej, gdyby prof. Balcerowicz stawił się przed komisja i powiedział jej co o niej myśli – wytrącił by tym samym Arturowi Zawiszy jeden PRETEKST. Byłoby lepiej, gdyby banki nie były klientami fundacji, na czele której stoi Pani Balcerowicz – byłoby o jeden PRETEKST mniej. Ale co by to zmieniło? Nic. Znalazłyby się inne PRETEKSTY, żeby postawić przed sądem koalicji rządzącej Leszka Balcerowicza, a wraz z nim Trzecią RP, reformy gospodarcze, Mazowieckiego, Kuronia i innych, którzy byli w rządzie, a pośrednio całe piętnaście lat, które zdaniem wielu były najbardziej pomyślnym okresem w życiu naszego narodu, a zdaniem samozwańczych sędziów stanowiących większość komisji, było to jedno wielkie oszustwo. Jak się chce psa uderzyć, to kij się znajdzie.
Gdyby nie chodziło o pretekst, to poseł Zawisza złożyłby w prokuraturze zawiadomienie o konflikcie interesów państwa Balcerowiczów. Niezawisła, zwłaszcza pod rządami pp. Kaczyńskich i Ziobry, prokuratura nadałaby sprawie bieg. Gdyby nie chodziło o pretekst, poseł Zawisza odłożyłby przesłuchanie świadków na po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego. Ale ten kogut, jakiego przypomina przewodniczący komisji, musi gdakać i dziobać już, nie może zaczekać zaledwie kilka dni, bo zbliżają się wybory.
Dotychczasowe obrady komisji były zawstydzające. Jeden członek pytał Wojciecha Kostrzewę, czy współpracował z esbecją? Inny (albo ten sam) członek pytał, czy prezes Kostrzewa był na liście Wildsteina? Trzeci członek pytał panią dr Ewę Balcerowicz, czy wie, że Anatolij Czubajs, który zasiadał w radzie fundacji CASE, był przełożonym Ałganowa?
Jedno za drugim pytanie zmierzało do dyskredytacji świadków i Balcerowicza, a nie do wyjawienia prawdy. Przewodniczący Artur Zawisza – kłótliwy, arogancki, niepoważny, konfliktowy i pyskaty – może wyrosnąć na bohatera prawicy i marzy mu się zapewne kariera Rokity i Ziobry, którzy wybili się jako śledczy, ale moim zdaniem nie są to najlepsze wzory. Zawisza ich prześcignie – jest jeszcze bardziej zwinny, obrotny, kręty i opanowany niż Jacek Kurski i Zbigniew Ziobro do kwadratu. Pozostaje mieć nadzieję, że Zbigniew Ziobro dowie się, jak skończył senator MacCarthy.
Sama ta komisja byłaby tylko jednym więcej żałosnym nieporozumieniem, gdyby nie fakt, że stanowi fragment szerszej kampanii, mającej na celu na obrzydzenie dotychczasowego dorobku wolnej Polski i jej wizerunku zagranicą.