Oriana, gdzie jesteś?
Pewnego dnia, jesienią 1981 roku, odebrałem telefon: „Mówi Oriana Fallaci…”. Nie mogłem uwierzyć, że najsławniejsza dziennikarka na świecie telefonuje akurat do mnie. Powiedziała, że przyjechała do Warszawy przeprowadzić wywiady z Wałęsą, Rakowskim i z kardynałem Wyszyńskim, ale przedtem chce porozmawiać ze mną, żeby się przygotować. W hotelu „Metropol” zastałem ją przy podróżnej maszynie do pisania. „Musisz mi pomóc napisać ten list do Wyszyńskiego, żeby zgodził się udzielić wywiadu.” Uważałem to za mało realne, ale dla Oriany, która pokonała Kissingera i Chomeiniego, nie było przeszkód. Jeszcze tego samego dnia byliśmy pod bramą wiodącą do rezydencji księdza prymasa, gdzie Oriona zostawiła swój list (zresztą bez skutku).
„Teraz możemy pojechać do ciebie” – powiedziała. W domu zasypała mnie gradem pytań: Wałęsa? Rakowski? Solidarność” Kościół? Partia? Wojsko? Breżniew? Wiedziała o Polsce tyle, co przeciętnie zainteresowany czytelnik gazet zachodnich, ale chciała się dowiedzieć wszystkiego. Mijała godzina, dwie, trzy, a Oriana wciąż chciała wiedzieć więcej. Bez przerwy notowała i paliła papierosy, zaciągała się dymem i odpowiedzią, żeby za chwilę zadać kolejne pytanie i sięgnąć po następnego papierosa. Była cała po stronie „Solidarności”, ale nie była ślepa na grożące niebezpieczeństwa.
Wkrótce odbyła rozmowę z Lechem Wałęsą, a później z Rakowskim, który był wówczas wicepremierem, byłym naczelnym redaktorem „Polityki”. Wywiad z Rakowskim wywołał niezadowolenie w Moskwie i trafił rykoszetem w „Politykę”. W tygodniku „Nowoje Wremia” ukazał się atak na ten wywiad i na „Politykę”, który odbił się echem nawet w USA. „Ostrze krytyki w liczącym 3 tysiące słów artykule skierowane jest przeciwko tygodnikowi ‘Polityka’ za drukowanie poglądów ideologicznie sprzecznych z socjalizmem i głoszących pluralizm polityczny prowadzący do rehabilitacji ‘Solidarności’” – donosił z Moskwy czołowy dziennik amerykański, „Washington Post”. Rosjanie nie poinformowali, że niesłuszne wypowiedzi pochodzą od wicepremiera PRL, woleli, żeby tamtejszy czytelnik kojarzył je tylko z „Polityką”. Dziwnym zbiegiem okoliczności, wywiad z Rakowskim, który obiegł cały świat, w Polsce opublikowany był tylko w wydawnictwach podziemnych (luty 1982 r.).
Ponad dziesięć lat później, w 1993 roku, odwiedziłem Orianę w jej mieszkaniu, w Nowym Jorku. Właściwie nie było to mieszkanie, ale nieduży domek, segment, w którym na parterze Oriana miała swój pokój do pracy. Na ścianie wisiała tablica szkolna, a na niej kredą wypisane były imiona i nazwiska bohaterów powieści, którą wtedy pisała. Powiedziała mi, że jest chora, ale po starej przyjaźni udzieliła „Polityce” pamiętnego wywiadu. Poza wywiadem powiedziała mi, że nie może sobie wybaczyć, iż przedstawiła Lecha Wałęsę tak jednostronnie, wyłącznie w dobrym świetle. „Nie mogłam postąpić inaczej, ale dziś mam to sobie za złe”. Zapewniała mnie, że to był jedyny raz w życiu, kiedy retuszowała swojego rozmówcę i ma to sobie za złe. Opowiedziała mi, że wywiad z Lechem Wałęsą prowadziła dwa dni – w sobotę i niedzielę. W niedzielę, kiedy nadeszła pora nabożeństwa w kościele, pani Danuta Wałęsowa z dziećmi miała dość czekania, usiłowała odciągnąć męża od wywiadu i zniecierpliwiona okazała swój gniew. Oriana była zaskoczona, ale Lech Wałęsa, jak zwykle, umiał znaleźć trafne określenie: „Widzi pani – tak kochają Polki” – powiedział.
Po spotkaniu w Nowym Jorku nasz kontakt ustał. Jakież było moje zdziwienie, kiedy ponad 10 lat później (2003?) otrzymałem przesyłkę z Waszyngtonu. Okazało się, że Oriana Fallaci była gościem American Entreprise Institute, gdzie ważne stanowisko zajmował wtedy… Radosław Sikorski. Oriana skorzystala wtedy z pośrednictwa polskiego polityka, by przesłać mi swoją najnowsza książkę (tę o Islamie) z dedykacją: „Daniel, gdzie jesteś?”
Dziś chciałbym Orianę Fallaci zapytać o to samo. Pewnego dnia znów się spotkamy.