Witaj odnowo moralna!
W odróżnieniu od Andrzeja Leppera, który ukrywa, gdzie był i co robił, ja nie mam nic do ukrycia: byłem tydzień w Prowansji, z wizytą u przyjaciół, w Creste, niedaleko znanego z winnic okręgu Cote du Rhon oraz znanego z papieży (i sławnego mostu) Awinionu. „Powiedzieć, że było wspaniale, to milczeć”, jak mawiał mój przyjaciel, były redaktor naczelny „Polityki”, Jan Bijak. Blogowiczom, którzy mi to wybaczą, dziękuję za wyrozumiałość.
Niestety, nawet w najbardziej zapadłej winnicy nie można schować się przed wiadomościami z Polski, które obficie przynosiła tamtejsza prasa. Wszyscy, od „Le Figaro” po „Le Monde”, byli krytyczni i zaniepokojeni tym, co dzieje się w naszej kochanej ojczyźnie (oraz na Węgrzech). Zapewne Jarosław Kaczyński znów powie, że ktoś dorabia nam gębę i psuje nasz wizerunek. Sam JK „własnoręcznie” powiedział bowiem w dzisiejszym „orędziu”, że rok 2006 to najlepszy rok ostatniego 17-lecia!!! Cale szczęście, że byłem przywiązany pasami bezpieczeństwa do fotela w samolocie, bo chyba bym się katapultował. To najlepszy nie był rok 1989, kiedy Polska odzyskała suwerenność i demokrację? To najlepszy nie był rok, kiedy zostaliśmy przyjęci do Unii Europejskiej i do NATO? Tylko najlepszy jest rok obecny, ponieważ rządziło nami dotychczas trio, a właściwie kwartet Kaczyńscy, Lepper, Giertych?
Spójrzmy, co premier JK wymienił jako największe osiągnięcia swojego dotychczasowego rządu: likwidację WSI, utworzenie CBA, zmiany w wymiarze sprawiedliwości oraz w MSWiA, czyli sprawy policyjne, szpiegowskie i represyjne, a wśród swoich wielkich planów zapowiada zmiany składu Trybunału Konstytucyjnego oraz szefa Narodowego Banku Polskiego. Przecież ten człowiek ma jakąś nadczynność personalno–węszycielską, bo komu (poza Lepperem) tak naprawdę przeszkadzała dotychczasowa polityka pieniężna NBP, nie mówiąc o Trybunale Konstytucyjnym, za którym ujął się nawet papież B XVI, przyjmując go in corpore w ostatnim dniu swojej pielgrzymki do Polski? (Wiadomość o tym skwapliwie schowała wówczas właśnie „odzyskana dla społeczeństwa” Polska Agencja Prasowa).
Takie lub inne decyzje NBP, Rady Polityki Pieniężnej czy Trybunału mogą budzić czyjś sprzeciw, ale robić z tego problem wagi państwowej, wszczynać wojenkę, postponować najwyższy trybunał, poniżać prezesa NBP i to wszystko jeszcze nazywać najlepszym rokiem 17-lecia – to się w głowie nie mieści. Całe szczęście, że pan premier wśród osiągnięć swojego rządu wymienił uchwalony ostatnio budżet, a więc jakąś sprawę poważną, bo inaczej bym sądził, że to nie występuje premier, ale jego sobowtór.
Po powrocie do Warszawy zdążyłem jeszcze obejrzeć w telewizji nie tylko premiera, ale i dwóch wicepremierów (w tym jednego „eks”). Jeden wicepremier, inteligentny skądinąd i zasłużony działacz opozycji, Ludwik Dorn, usiłował wmówić, że to, co robiła posłanka Begerowa z min. Lipińskim w pokoju hotelowym, to były – słuchajcie! słuchajcie! – normalne negocjacje. Otóż moim zdaniem coś takiego jak negocjacje z posłanka Begerową w pokoju hotelowym w ogóle nie istnieje, czegoś takiego nie ma w przyrodzie. To tak, jak gdyby wmawiać ludziom, że Ziemia jest kwadratowa. Dżentelmen w ogóle nie może znaleźć się w pokoju hotelowym z ta panią pod żadnym pozorem. A już minister – prawa ręka Premiera Odnowy Moralnej i Wzmożenia Moralnego – w żadnym razie.
Ponadto premier Dorn dał do zrozumienia, że nie podoba mu się prowokacja/nagranie TVN z „negocjacji” Begerowa-Lipiński. Zgoda, mnie się też nie bardzo podoba, ale skoro panowie zachwycali się potajemnym nagraniem Adama Michnika z „negocjacji” z Lwem Rywinem, to czy teraz wypada krzywić się na nagranie w „Teraz my”?
I na koniec: kilka lat temu w Peru sensacją były nagrania, jakich dokonał szef wywiadu (prawa ręka ówczesnego prezydenta Fujimori), pokazujące, jak on sam wręczał łapówki posłom opozycji, w zamian za przychylne głosowanie dla rządu. Sam szef policji nagrywał siebie, jak wręcza pieniądze, na taśmę video!!!. Skończyło się to fatalnie: szef policji wylądował w ciupie, a ówczesny szef rządu i prezydent w jednej osobie, uciekł z kraju. Całe szczęście, że do Peru nam daleko, ale czy tak bardzo?