Bez serc, bez ducha
Niedziela była polityczna i dlatego burzliwa. Rano wysłuchałem „Śniadania w Radiu Zet”. Zaczęło się od tego, że premier JK nie ma własnego konta. Usłużny i złotousty poseł Cymański od razu pospieszył premierowi z odsieczą, mówiąc, że przecież nie ma obowiązku posiadania konta. Oczywiście, że nie ma, ale znamienne, DLACZEGO premier nie posiada rachunku. Otóż dlatego, że boi się, iż ktoś nieupoważniony dokona wpłaty i nazajutrz media będą trąbiły, iż ten ktoś ma premiera w kieszeni. (Na mnie niech pan premier nie liczy – ja na pewno nie wpłacę).
Widać jak bardzo nieufny jest JK. Gdyby tę nieufność sprowadzić do jeszcze większego absurdu, to można by też nie mieć numeru telefonu, bo „ktoś” może zatelefonować i nagrać rozmowę, nie posiadać skrytki pocztowej (bomba?), nie latać samolotami (sabotaż?), nie jadać na mieście (trucizna? paparazzi?) itd. Gdyby sędziowie Trybunału Konstytucyjnego byli tak nieufni, to przed rozprawą w sprawie lustracji nie prowadziliby sami samochodów, ani nawet wychodzić z domu, bo „ktoś” mógłby sprowokować wypadek i zmienić układ sił w TK.
Następnie dowiedzieliśmy się, że minister Szczygło nie posiada w domu komputera, bo komputer to strata czasu, a pan minister woli poczytać książkę. I znów sprostuję: komputer to genialne urządzenie do oszczędzania czasu: pozwala nie chodzić do biblioteki, do banku, po gazetę, nie grzebać w słownikach, nie wysyłać dokumentów faksem ani pocztą; pozwala dowiedzieć się, co słychać w kraju i na świecie, służy jako przepastne archiwum itd. itp. Komputer jest „stratą czasu” tylko, jeżeli człowiek używa go do grania w karty bądź inne, lub posługuje się nim w sposób, jaki nie przystoi inteligentowi.
Nie chcę panu ministrowi niczego imputować, więc przykładów podawać nie będę. Napiszę tylko, że mnie minister Obrony sam przypomina zimny, bezduszny komputer, który bez zmrużenia oka, z kamiennym wyrazem twarzy realizuje powierzone mu zadania, niezbyt elegancko pastwi się nad swoim poprzednikiem na tym stanowisku, i nie wierzę, żeby posługiwał się komputerem w sposób niezgodny z rozkazem. (Ja też bym pana ministra nie zabrał do domu.)
Na tle swojego ministra, premier JK jest człowiekiem dowcipnym, nie pozbawionym ciepła, ma poczucie humoru, wykazuje jakieś uczucia (na ogół złości), podczas gdy minister Szczygło wydaje się zimny i bezwzględny. Trudno sobie wyobrazić, jak po pracy zanurza się w fotelu i oddaje lekturze. Ciekawe, co czyta? Na pewno nie Haszka ani Hrabala. Już chyba bardziej oczytany jest Roman Giertych (zwłaszcza w książkach Macieja i Jędrzeja G.), ale on także potrafi udawać, że nie wie, o co chodzi. Na pytanie Moniki O., czy IPN powinien zwrócić właścicielom oświadczenia lustracyjne, Giertych odparł, że lustracja go „potwornie nudzi”. I na pytanie nie odpowiedział. A zaczytany minister Szczygło zasugerował, że oświadczenia należy odsyłać, lub zgromadzić w miejscu, „do którego nikt nie ma dostępu”. Śmiechu warte, gdyż IPN i „miejsce, do którego nikt nie ma dostępu” to oczywisty oksymoron, czyli zestawienie przeciwieństw, jak „żywy trup”, albo „wymowne milczenie”.
W południe wysłuchałem przemówienia Donalda Tuska i zdania o Platformie nie zmieniłem – to partia „bez serc, bez ducha” i niestety wątpię, żeby wysadziła PiS z siodła. Zarówno w przemówieniu Tuska, jak i w niezliczonych komentarzach mediów elektronicznych zabrakło tego, co w PiS najbardziej niebezpieczne: dążenie do zmiany Konstytucji, niekoniecznie w tej czy w innej sprawie szczegółowej, jak lustracja czy aborcja, ale w sprawie najważniejszej, jaką jest ustrój Polski. Panowie chcą go przerobić z demokracji parlamentarnej, z typową dla niej równowagą (czytaj: wzajemną obstrukcją) władz, na demokrację prezydencką, w której szef państwa i rządu będzie rządził twardą ręką i żaden trybunał „mu nie podskoczy”.