Polska w pomyjach
Witam Państwa po ponad tygodniowej nieobecności. Szkoda, że spotykamy się w tak smutnych okolicznościach. Krytyk rządzącej koalicji mógłby zacierać ręce, że miał rację nie wierząc w zapowiadaną odnowę moralną, oczyszczenie i umocnienie państwa, ale byłaby to „zła radość”. Kompromitacja obecnego rządu nie powinna nikogo cieszyć, gdyż odbywa się kosztem państwa polskiego, którą ten rząd miał naprawiać. Zamiast zapowiadanych reform i uzdrowienia, mieszkań i autostrad, odnowy i naprawy, oglądamy widowisko, na które brak słów. „Szambo”, „gnojowisko”, „wstyd i hańba” – wszystko to byłyby określenia adekwatne, gdyby rzecz rozgrywała się w jednej gminie, jednej firmie, jednej rodzinie (mam na myśli rodzinę prawdziwą, a nie sycylijską).
Tymczasem to, co oglądamy, to żenujący magiel, mordobicie w gronie wczorajszych koalicjantów, premierów, ministrów – ludzi, którzy nami rządzili, bądź rządzą. Spełniły się z nawiązką najgorsze oczekiwania. Ludzie u władzy nie mają do siebie najmniejszego zaufania, nagrywają swoje rozmowy, intrygują przeciwko sobie, kłamią, wzajemnie podpuszczają, premier rozmawia z wicepremierem po to, żeby go przyłapać, minister nagrywa rozmowy dla własnego bezpieczeństwa, prokurator krajowy, wczorajszy minister Spraw Wewnętrznych, opowiada o naciskach premiera na prokuraturę, minister Sprawiedliwości (skompromitowany już wcześniej nieudolnymi zabiegami o ekstradycję Mazura), zaklina się, że jest człowiekiem uczciwym, miejsce osławionego układu postkomunistycznego zajmuje układ Lepper-Kaczmarek, człowiek nie jest już w stanie się połapać, czy Kaczmarek trzymał z Wassermannem przeciwko Ziobrze, czy to Ziobro trzymał sztamę z Kaczmarkiem przeciwko Wassermannowi.
Wicepremierzy, ministrowie, wiceministrowie, szefowie policji lecą jak ulęgałki, a to dopiero początek lawiny. Kaczmarek, ten który wie, ale nie powie, o kontach w Szwajcarii, teraz mówi, że „ma wiedzę” o nadużyciach w PZU, o których prezes Netzel nie ma pojęcia, premier straszy, że są nagrania, po których innym buty spadną. Cytuję z pamięci, bo nie nadążam za tymi figurami retorycznymi. Roman Giertych, opowiadając o swojej długiej rozmowie z premierem Kaczyńskim, kilkakrotnie nazwał go „inteligentem żoliborskim”, co wydaje się określeniem znacznie na wyrost. Protestuję jako żoliborzanin od 30 lat!
Obecne wydarzenia stanowią prawdziwą katastrofę, jaką sprowadziły na nasz kraj rządy Jarosława Kaczyńskiego i jego paczki. Wiele osób, począwszy od Lecha Wałęsy, a skończywszy na tygodniku „Polityka”, ostrzegało przed głosowaniem na PiS i jego przywódców, ale chyba nikt nie oczekiwał, że te ostrzeżenia sprawdzą się tak prędko i tak dotkliwie dla naszego kraju. Przez ostatnich kilka dni obserwowałem wydarzenia w Polsce przez pryzmat mediów zagranicznych, przede wszystkim niemieckich. Nie miałem wrażenia, żeby odczuwały one „Schadenfreude” z powodu tego, co dzieje się w naszym kraju, ale już sama relacja podsuwa określenia w rodzaju „chaos”, „operetka”, „kabaret”, i nie idzie to na konto Ziobry, czy Leppera, bo mało jest cudzoziemców, którzy rozróżniają polskich polityków – to wszystko idzie na nasze wspólne, polskie konto. Kiedy Ziobro mówi, że Kaczmarek wszystko „wyssał z brudnego palca”, to przypomina mi to „brudny palec propagandy imperialistycznej”, kiedy Ziobro mówi, że śmiał się z dowcipów o Wassermannie, które opowiadał Kaczmarek, to byłby to kabaret, gdyby nie chodziło o ludzi na najwyższych szczeblach władzy w naszym państwie. Strach pomyśleć, co dziś piszą do swoich central dyplomaci i korespondenci z całego świata akredytowani w naszym kraju. Naprawa wizerunku Polski (tego wizerunku, który był przedmiotem spec-troski rządu, zwłaszcza min. Fotygi i jej przełożonych) będzie trwała latami.
Smutne to wszystko bardzo. Nie do śmiechu również dlatego, że Platforma Obywatelska zajmuje stanowisko niejasne, nie spieszy się do powołania sejmowych komisji śledczych w sprawie Barbary Blidy i akcji CBA, jak gdyby nie chciała odcinać sobie drogi do POPiS-u, pozostaje partią bez wyrazu, która nie stwarza zdecydowanej alternatywy, a jedynie lepsze maniery. Wątpię, czy maniery wystarczą, żeby w najbliższych wyborach frekwencja była wysoka i gwarantowała odsunięcie Jarosława Kaczyńskiego i jego koalicjantów tam, gdzie jest ich miejsce. Zanim odejdą, rozleją jeszcze nie jeden kubeł pomyj.