Od Sasa do lasa

Kilka informacji od Sasa do lasa skłania do pewnej refleksji.
 
Informacja I. Osiem milionów Polaków nie zgłosiło się do wymiany dowodów osobistych, mimo że akcja ta trwa już od kilku lat i ma duże publicity. 20 proc. rodaków bagatelizuje wszelkie apele, a znany dziennikarz wyznaje w gazecie, że on po prostu nie lubi chodzić do biur. Dobrze, że lubi się myć, bo równie dobrze mógłby zbagatelizować nawoływanie do mycia zębów (wielu to robi…).

Informacja II. Najwięcej przestępstw popełnianych przez cudzoziemców w Wielkiej Brytanii popełniają Polacy, nawet więcej niż bardziej liczni imigranci z kilku państw azjatyckich. Dużo jest przestępstw popełnianych przez Polaków na Polakach.

Informacja III. Pod względem liczby popełnionych wykroczeń drogowych (czy wypadków – już nie pamiętam) na Ukrainie, kierowcy polscy zajmują trzecie miejsce, po Rosjanach i przybyszach z Mołdawii.

Informacja IV. W jednym z miast Europy Środkowej pracownicy oczyszczania miasta usłyszeli krzyki wydobywające się z wnętrza wozu asenizacyjnego („Jadą z miasta wozy asenizacyjne…” – pamiętacie kto i gdzie to pisał?). To nasz rodak, który spał w kontenerze, obudził się nagle przerzucony do „śmieciary”. Na szczęście nic mu się nie stało.

Informacja V: Jeden po drugim dwa wypadki autokarowe we Francji.

Informacja VI: Zaledwie kilka, dosłownie kilka, procent kobiet zgłosiło się na bezpłatną mammografię, mimo imiennych zaproszeń kierowanych przez NFZ.

Są to oderwane fakty z ostatnich dni i tygodni, które przypominają, że pod względem cywilizacyjnym nie jesteśmy jeszcze mocarstwem, a pohukujemy, jak gdybyśmy zjedli wszystkie rozumy. Większość tych informacji pochodzi z zagranicy, nie jest tam żadną tajemnicą, i musi mieć niekorzystny wpływ na wizerunek Polski i Polaków. Co prawda III RP dokonała ogromnego postępu cywilizacyjnego – widać po ludziach, domach, sklepach, nawet na tych beznadziejnych drogach, gdzie zaprzęgi konne należą już do rzadkości, ale z drugiej strony dystans cywilizacyjny, jaki nas dzieli od państw bardziej cywilizowanych, jest nadal znaczny. A czym pasjonuje się polska szkoła, służba zdrowia, Kościół?

Szkoła – jeśli wierzyć mediom – żyje mundurkami, inspekcjami „trójek” policyjno – prokuratorskich, miejscem religii na świadectwach, umacnianiem wyznaniowego charakteru szkół publicznych, amputacją i reanimacją Gombrowicza.

Służba zdrowia jest areną nieustannych konfliktów, które narastają co najmniej od dwóch – trzech pokoleń i nic nie wskazuje, że zajmie się edukacją, profilaktyką, cywilizacją.

Kościół zajęty jest odzyskiwaniem mienia, doglądaniem szkoły, pilnowaniem trzody, głaskaniem Rydzyka.

Wreszcie, rząd zajmuje się przede wszystkim podsłuchami, nagrywaniem, oskarżaniem, polowaniem z nagonką, organizowaniem niekończących się konferencji prasowych, polityką historyczną, pohukiwaniem na państwa sąsiednie, ale żeby wyszedł z jakąś akcja o charakterze cywilizacyjnym, żeby np. uczynił państwową pocztę lub koleje państwowe awangardą cywilizacji – sprawną, czystą, punktualną, godną zaufania – marzenie ściętej głowy. A szkoda, bo można by było powiedzieć: „Jaka ta IV RP była, to była, ale jedno trzeba jej przyznać…” Niestety, nie widać, co takiego można by jej przyznać. Zamiast tego nadchodzą informacje dla naszej cywilizacji niepochlebne.

PS. We wczorajszej „Rz” red. Piotr Semka („Lista Władyki”) kpi sobie z artykułu publicystów „Polityki”, M. Janickiego i W. Władyki, o dziennikarzach IV RP, których ideał sięgnął bruku.

Czekamy na wnioski weryfikacyjne i postulat zakazu wykonywania zawodu – ironizuje red. Semka. Redakcja „Polityki” ma w tej kwestii bogate tradycje. W 1982 roku w tej redakcji działa la przecież komisja weryfikacyjna, która dzielnie odsiewała dziennikarskich warchołów.

Piotr Semka mija się z prawdą. W środowisku dziennikarskim na ogół wiadomo, że w stanie wojennym w „Polityce” żadnej weryfikacji nie było. Przyczyny tego zjawiska są szeroko opisane, m.in. w „Dziennikach politycznych” M.F. Rakowskiego, w książce „POLITYKA i jej ludzie” prof. Władyki, a także w licznych wspomnieniach i artykułach. Najważniejsze powody, dla których w „P” nie było weryfikacji, były dwa: parasol MFR, który był wicepremierem, a następnie premierem, oraz swoista autoweryfikacja, czyli dobrowolne odejście z redakcji około 1/3 dziennikarzy, co nie było po myśli władzy. Szkoda, że red. Semka wprowadził w błąd czytelników.

Co do zakazu wykonywania zawodu, to w mediach publicznych IV RP nawiązano do niechlubnych tradycji PRL. Mianowani przez władze IV RP szefowie Polskiego Radia i TVP nawet nie ukrywali, że ich zadaniem jest czystka aż do strażników włącznie (jak mówił jeden z prezesów), którą wykonali. Odbywa się to przy poparciu beneficjentów nowych porządków, którzy chętnie zajmują miejsca osób wyrugowanych przed mikrofonami i kamerami.