2:1 dla Polski
Fot. Krzysztof Miller, AG
Wyniki wyborów są znakomite dla Polski. Rekordowa frekwencja ponad 55 proc. jest „zasługą” PiS. Braciom Kaczyńskim udało się sprowokować Polaków do większej aktywności politycznej. Chcieli odebrać ludziom satysfakcję z obalenia komunizmu, umniejszyć ich zasługi i dorobek minionych 18 lat, zakłócić ich spokój, przekreślić osiągnięcia, aż większość poczuła się zmuszona pójść do urn. Organizatorzy wyborów skompromitowali się brakiem kart do głosowania w niektórych okręgach, ale to drobiazg w porównaniu z tym, że obywatele nie zawiedli. Kiedy uznali, ojczyzna znalazła się na niebezpiecznym kursie – chwycili za ster. Poczuli się gospodarzami we własnym domu.
Bracia Kaczyńscy zmierzali do polaryzacji sceny politycznej, premier mówił, że PiS stoi tu, gdzie wtedy, a jego przeciwnicy – tam, gdzie ZOMO. Teraz Jarosław Kaczyński będzie twierdził, że układ się wzmocnił, że ZOMO triumfuje, że 21 października powtórzył się 13 grudnia i tym podobne brednie. Choć PiS otrzymał aż ponad 31 proc. głosów i będzie silną opozycją – nieznośni bracia przegrali. Sojusz jednojajowy przegrał. Zdecydowana większość społeczeństwa nie dała się zbałamucić. Kaczyńscy zmierzali do polaryzacji społeczeństwa (wg bolszewickiej zasady „kto nie z nami, ten przeciw nam”), do referendum za czy przeciw IV RP – i dopięli swego. Referendum się odbyło. Wbrew temu, co twierdził JK 48 godzin przed wyborami – sondaże nie były sfałszowane. Fałszywy obraz rzeczywistości ma premier. Miażdżące zwycięstwo odniosła opozycja, przede wszystkim jej główna siła, Platforma Obywatelska – umiarkowana partia konserwatywna, szanująca demokrację, w miarę elastyczna i oportunistyczna, liberalna w dziedzinie gospodarczej i obyczajowej, w odróżnieniu od rozgorączkowanego PiS i jego paranoicznego przywództwa – spokojna, czasami aż nadto, i niedookreślona.
Ponieważ Platforma jest szeroką koalicją, wiele będzie zależało od układu sił wewnątrz tej partii. Wynik wyborów pozwala Platformie rządzić samodzielnie, bez stałej koalicji, przy pomocy porozumień ad hoc z innymi partiami, zależnie od potrzeby. Ponieważ PO jest partią centrową i umiarkowaną, perspektywa jej samodzielnych rządów nie jest nieszczęściem, jakim byłyby nieograniczone rządy PiS. Zwycięstwo Platformy jest sukcesem demokracji – udało się obronić Konstytucję przed zakusami braci Kaczyńskich, władza sądownicza i ustawodawcza będą mogły funkcjonować niezagrożone, prezydent będzie musiał być bardziej powściągliwy. Odsunięte zostało widomo sojuszu jednojajowego. Europa może odetchnąć z ulgą – trudne dziecko Unii będzie bronić swoich interesów, ale bez narodowej histerii. Dotyczy to również sąsiadów Polski, z którymi miewamy rozbieżne interesy, ale będziemy starali się je godzić bez awantur i wymysłów. Platforma jest niedookreślona, ale jej stosunek do Europy, a z drugiej strony do Putina, a zwłaszcza do samodzierżawia Łukaszenki, nie budzi wątpliwości.
Sojusz jednojajowy, aczkolwiek będzie nadal dysponował potężną siłą (opozycja plus Prezydent), nie będzie taki groźny, jak dotychczasowy sojusz partii rządzącej z Prezydentem, kiedy Lech Kaczyński mógł bezkarnie mówić, że są przesłanki, żeby kilku posłów Platformy pozbawić immunitetu, „ale się tego nie robi” ze względu na wybory. Teraz wiele zależy od determinacji Donalda Tuska i jego partii, żeby rozbić układ dotychczas rządzący, który opanował rząd, policję, służby specjalne, województwa, media publiczne, dyplomację, spółki Skarbu Państwa – wszystko, co zawłaszczył PiS (i jego koalicjanci, którzy dostawali ochłapy przyczajone dziś w rozmaitych radach i zarządach). PiS podniesie rwetes przy pierwszej osobie zwolnionej, ale Polska powinna zostać gruntownie przewietrzona. Tusk zapowiadał jednak, że do zemsty nie dojdzie. Do jakiego stopnia tak się stanie – o tym zadecyduje układ sił wewnątrz PO, która będzie musiała pokazać swoje oblicze. Podatki? Prywatyzacja? Służba zdrowia? CBA? Lustracja? Państwo świeckie? Polityka historyczna? Irak? Wiele pytań, które Platforma pozostawiała dotychczas bez jasnej odpowiedzi, nie będzie mogło dłużej czekać.
Platforma zyskała głosy nie tylko swoich zwolenników, ale także przeciwników PiS. Wielki wkład w zwycięstwo Platformy ma PiS. Tusk powinien zbudować Kaczyńskim pomnik. Wiele głosów zebranych przez partię Tuska to były głosy protestu, na które nie będzie mógł stale liczyć. Porażka PiS nie oznacza, że te elementy jego programu, które miały uzasadnienie (ujęcie się za wykluczonymi, sprzeciw wobec zbyt daleko posuniętej polityce neoliberalnej, zaniedbane kwestie prawne w stosunkach z Niemcami), przestały istnieć. Nowy rząd powinien przejąć i realizować to, co w programie PiS było uzasadnione, a odrzucić ogromną resztę. PiS będzie opozycją hałaśliwą, destrukcyjną, patrzącą z nadzieją w Prezydenta, ale ten znalazł się w trudnej sytuacji. Jego veto będzie mogło zostać odrzucone przez Sejm. Jeśli będzie go nadużywał – jego autorytet zmaleje, a szanse na reelekcję spadną. Porażka PiS to dzwonek alarmowy dla Lecha Kaczyńskiego. Albo pogrąży się ze swoją partią, albo się od niej zdystansuje. Kaczyńscy poprowadzili swoją partię na manowce. Wyborcy uratowali Polskę.
Lewica nie ma powodów do radości. Liczyła na więcej. Dobrze, że znajdzie się w opozycji i będzie miała więcej czasu na pracę nad sobą. Koniec Samoobrony i LPR to kolejna oznaka powrotu polityki polskiej do zdrowia. PSL jakimś cudem znów w Sejmie. Rozpoczyna się nowy rozdział – na pewno będzie lepszy od tego, na którym wyborcy postawili krzyżyk.
W sumie: prawdziwe święto polskiej demokracji, sukces społeczeństwa myślącego.