Milczenie mediów (oraz IPN)
To, co ważne, często się do mediów nie przebija, gdyż są sprawy ważniejsze, np. czy marszałek poluje, albo czy stary kawaler może być prezydentem. We wczorajszej „Rz.”, w ramach polowania na Komorowskiego, ukazał się sążnisty artykuł trojga dziennikarzy o myśliwskiej pasji marszałka. Pisałem już tu na blogu, że jestem i zawsze byłem przeciwnikiem polowań, ale jestem też przeciwnikiem robienia z tego sprawy wagi państwowej.
Interesuje mnie polowanie na ludzi, nie na zwierzęta, np. polowanie IPN i niektórych mediów na prof. Mirosława Wyrzykowskiego, członka Trybunału Konstytucyjnego. Profesor został oskarżony w 2009 roku o kłamstwo lustracyjne, ponieważ nie uznał w oświadczeniu lustracyjnym, że był pracownikiem „organu bezpieczeństwa państwa”, mimo, że w latach 1977-79 wykładał prawo administracyjne w Wyższej Szkole Oficerskiej w Legionowie, kształcącej oficerów Milicji Obywatelskiej. Co prawda uczelnia ta nie była wymieniona w ustawie lustracyjnej jako organ bezpieczeństwa państwa, ale zdaniem prokuratorów z IPN profesor powinien był dokonać interpretacji rozszerzającej na swoją niekorzyść i przyznać się bez bicia, analogicznie jak gdyby pracował np. w Akademii Bezpieczeństwa Wewnętrznego, wymienionej w ustawie. Co prawda identyczną sprawę IPN przegrał w sądach z kretesem (w sprawie innego profesora prawa), ale mając ogromny personel, środki i motywację, instytut skierował do sądu sprawę przeciwko Wyrzykowskiemu.
Na rozprawie w I instancji byłem. Sporządzony niechlujnie akt oskarżenia po prostu rozleciał się w sądzie i prof. Wyrzykowski został już na pierwszym posiedzeniu sądu oczyszczony z zarzutu. IPN nie tylko nie przeprosił profesora i Trybunału (wiele osób widziało w tym oskarżeniu fragment ofensywy przeciwko TK), tylko wniósł apelację. Kilka dni temu Sąd Apelacyjny utrzymał wyrok uniewinniający w mocy, i profesor Mirosław Wyrzykowski otrzymał pełną satysfakcję, ale nie ze strony IPN, ani nie ze strony mediów, które – kiedy profesor został oskarżony – szeroko o tym trąbiły. I nic dziwnego – wybitny prawnik, członek TK, oskarżony o kłamstwo, i to lustracyjne – coś takiego nie miało w świecie wielu precedensów, może nawet żadnego. To był news! Chociaż rozprawie przysłuchiwał się dziennikarz „Rz” (to i tak dużo) – wiadomość o tym nie trafiła do gazety. Możemy tylko domyślać się, czy trafiłaby, gdyby IPN wygrał. To samo dotyczy pozostałych mediów. („Polityka” piórem Janiny Paradowskiej opisała sprawę w I instancji).
Tym razem, wobec zgodnego i wymownego milczenia mediów, pozostaje nam ciekawa rozmowa Ewy Siedleckiej z prof. Wyrzykowskim w „GW” (26 V), w której profesor zauważa, że prokurator IPN oskarżał go w imieniu państwa polskiego: w decyzji oskarżenia sędziego TK „uczestniczyć musiały co najmniej osoby odpowiedzialne służbowo i politycznie za funkcjonowanie IPN, w tym jego pionu lustracyjnego”.
Od momentu oskarżenia (VI/2009) do prawomocnego wyroku (V/2010) profesor był skazany na śmierć cywilną. Taka wiadomość rozchodzi się z szybkością błyskawicy i spada na głowę zainteresowanego jak grom. Wniosek prokuratora został uznany za nadużycie prawa w specjalnych oświadczeniach pracowników Wydziału Prawa UW, Instytutu Nauk Prawnych PAN, Konferencję Dziekanów Wydziałów Prawa oraz Komitet Nauk Prawnych PAN, ale nic nie jest w stanie zniechęcić IPN-u. Fakt, że prokurator spartaczył sprawę i naruszył fundamentalną zasadę, która zabrania zastosowania analogii na niekorzyść oskarżonego oraz interpretacji rozszerzającej w prawie karnym, powinien był dać szefom pionu lustracyjnego IPN do myślenia. Ba, powinien był być podniesiony w mediach, tak zazwyczaj wrażliwych na punkcie prawa człowieka (zwłaszcza w Palestynie, w Birmie, albo na Kubie).
W ramach polowania na Wyrzykowskiego, IPN zwrócił się do wszystkich wojewódzkich komend policji, aby przeczesały swoje archiwa w poszukiwaniu jakichkolwiek wzmianek o profesorze. Przeczesano także akta SB, gdzie znaleziono akta o dwóch TW, którzy mieli donosić na Wyrzykowskiego, gdy pracował (1988) w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Z akt SB zebranych „na profesora”, IPN skierował do sądu tylko fragment dotyczący jego życia osobistego, który został za zgodą sądu upubliczniony.
Teraz, po sprawie, „oskarżony” zwraca uwagę, że stanowisko referenta sprawy powierzono sędziemu sądu rejonowego, a więc najniższego szczebla, kiedy młody sędzia z natury rzeczy nie jest tak odporny na naciski, jak człowiek zahartowany i doświadczony. IV RP trzyma się więc mocno.
Profesorowi Wyrzykowskiemu wyrządzono poważną krzywdę, poniósł ewidentne szkody: Zatruto mu życie. Naruszona została jego wiarygodność jako nauczyciela akademickiego, zasiano podejrzenie („skoro ma sprawę, to coś w tym musi być”), fałszywe oskarżenie rozeszło się zagranicą, wśród członków trybunałów i instytucji, z którymi profesor ma do czynienia, wreszcie poszło w świat, trafiło do naszych szlachetnych mediów, które teraz, gdy oskarżenie upadło – nabrały wody w usta, podobnie jak IPN. Teraz ważne jest inne polowanie.
Debatę w TVP oglądałem. Główni uczestnicy dobrze przygotowani. Komorowski słusznie zrobił, że przyszedł, moim zdaniem wypadł najlepiej, ale poziom był wyrównany (nie tak jak w meczu RFN – Australia). II – III miejsce ex quo Kaczyński i Napieralski. IV – Pawlak. Komorowski i Napieralski byli w miarę zaczepni względem siebie wzajemnie i Kaczyńskiego, ale ten nie odpowiadał na żadne zaczepki, nawet wobec IV RP, której nie bronił słowem. IV RP jest dziś sierotą, do której nikt nie chce się przyznać.