Język zwierciadłem duszy
Biorę do ręki „Rzeczpospolitą”, gazetę, której treść nigdy mi w pełni nie odpowiadała, ani w Polsce Ludowej, ani w Polsce demokratycznej, ale podobało mi się ogólne wrażenie, jakie „Rz” starała się wywierać: gazety poważnej, statecznej, konserwatywnej. I oto wczoraj (16 bm.), na pierwszej stronie, w artykule pt. „Polskie weto” czytamy (podkreślenia moje):
Polskie weto w sprawie nowej unijnej umowy z Rosją ROZWŚCIECZYŁO Moskwę. (…) – Niech Polska najpierw wstrzyma przemyt zakazanych towarów do Rosji – GRZMIAŁ wczoraj minister rolnictwa Aleksiej Gordiejew.
W komentarzu „Rzeczpospolitej” pióra Jerzego Haszczyńskiego czytamy, że Moskwa zareagowała HISTERYCZNIE. To jednak nie znaczy, że popełniliśmy błąd. Wręcz odwrotnie. Do ataku na Polskę ruszył ROZJUSZONY ROSYJSKI MINISTER ROLNICTWA.
Być może poważna prasa rosyjska też pisze o rozwścieczonych polskich ministrach i o rozjuszonej Warszawie, ale jeżeli tak, to należy to przedrukować i skompromitować w Polsce, język potępić, a nie zniżać się do tego poziomu. Jeżeli takiego języka używa „Rz”, to jakim posługują się tabloidy?
Pomijam w tej chwili treść – wiadomo, że stosunki z Rosją są trudne, że zabory, Sybir, Katyń, PRL, a teraz gazociąg, zakaz importu mięsa, wiadomo, że jesteśmy niezadowoleni, iż Rosja usiłuje dogadać się Niemcami poza naszymi plecami, co stanowiło zawsze zmorę polityki polskiej, a także z Unią Europejską, przeciwko czemu Polska słusznie stara się przeciwdziałać (czy w sposób skuteczny, to inna kwestia). Jednakże, jeżeli sprawa ma historię już kilkuset lat, to czy ma sens łamanie krzeseł? Czy ma sens pisanie o „rozwścieczonej Moskwie”, o „rozjuszonym ministrze”? O czym ma świadczyć ten język? O tym, że Rosja już nic gorszego nie może powiedzieć? – Może, język rosyjski jest bogaty. O tym, że Rosja już nic gorszego nie może zrobić? – Może, arsenał Moskwy jest bogaty. A może ten ton ma świadczyć o patriotyzmie autora i redakcji? Może trwa jakiś wyścig o to, kto jest lepszym Polakiem, kto głośniej się oburzy?
Styl tych komentarzy wpisuje się w coraz bardziej zaciekły i brutalny język oraz poziom argumentacji, jaki otacza nas nie tylko w sprawie Rosji. Oto w komentarzu do warunkowego zwolnienia Lwa Rywina, Cezary Michalski („Dziennik”) – publicysta miarodajny dla IV RP – pyta:
Dlaczego niezawiśli polscy sędziowie, których obowiązkiem jest karanie BANDYTÓW, a nie uznawanie ich racji, PRZYJĘLI w sprawie Rywina NORMY MORALNOŚCI MAFIJNEJ (…). Dlaczego PO STRONIE MAFIJNEJ logiki stanął polski sąd. Czy teraz każdego BANDYTĘ w tym kraju sędziowie będą nagradzać za nie wydanie wspólników?
Cezary Michalski może mieć takie, a nie inne zdanie o wyroku, o sądzie, o przestępstwie. Ale co sądzić o tych komentarzach, o ich języku i argumentacji? Czy godzi się pisać o ministrze, iż jest rozjuszony, o stolicy sąsiedniego kraju, że jest rozwścieczona, o niezawisłym sądzie, że kieruje się mafijną logiką i mafijną moralnością, a nawet o aferzyście, że jest bandytą?
Sądzę, że takie komentarze są szkodliwe, przyczyniają się do brutalizacji życia, nie tylko publicznego. Jaki to ma wpływ na młodzież, której każemy szanować nauczycieli, sądy, instytucje państwa, a także drugiego człowieka? Takie pomiatanie innymi – sędziami, politykami, a nawet przestępcami – może się obrócić przeciwko nam. Ten język nie bierze się znikąd, przykład bierze się z góry, od tych, którzy mówią o łże-elitach, a sędziów trybunału nazywają szkodnikami. Złość, jaka wyziera z tych komentarzy, więcej przynosi szkody niż pożytku. Nie taki powinien być język Rzeczpospolitej.