Lepiej z Lisem zgubić niż z Semką znaleźć
Wspomniałem niedawno, że klimat obecny przypomina marzec ’68. Oczywiście, tylko przypomina, bo dziś jest demokracja, a wtedy była okupacja, ale jakieś podobieństwo jest. W „marcu” było tak: jednego dnia ukazywał się w bojowych mediach pryncypialny atak na kolejnego rewizjonistę czy syjonistę, nazajutrz ten „ista” był wywalany z pracy, a dwa miesiące później był już profesorem Oxfordu czy Heidelbergu.
Przypomniałem sobie o tym, kiedy we wczorajszej „Rz” przeczytałem pamflet Piotra Semki (publicysta „Rz”) na Tomasza Lisa, pod wymownym tytułem „Koniec monopolu na nieomylność”. Powiada Semka, że „unikał dotąd udziału w wojnie na słowa, jaka podzieliła środowisko dziennikarskie” (co nie całkiem odpowiada prawdzie, ale widocznie PS uważa, że bardziej mu do twarzy w piórach gołąbka niż jastrzębia), ale wyprowadził go z równowagi „wulgarny atak Tomasza Lisa w piątkowym TOK FM na Krzysztofa Gottesmana” (chodziło o ocenę fatalnego komentarza KG w „Rz” po przecieku z WSI na temat Solorza). Tymczasem – według Semki – Gottesman może być wzorem niezależności dla Lisa, którego „w drugiej połowie lat 80., u schyłku komunizmu, gdy studiował na UW, jakoś nikt nie zapamiętał nawet z aktywności w nielegalnym wówczas NZS.” Dlatego Semka radzi Lisowi: „Trochę pokory, głupcze!”
Dalsze przewiny Lisa: „Od pół roku wydaje werdykty, kto jest reżimowym dziennikarzem. Publicznie wnioskuje o zwolnienie z posady szefa PAP Piotra Skwiecińskiego”. Lis to człowiek utalentowany – przyznaje Semka, ale „wielokrotnie ZARZUCANO MU (podkr. Pass) brak obiektywizmu przy relacjonowaniu niektórych politycznych wydarzeń, takich jak odwołanie rządu Jana Olszewskiego”, Lisowi „WYPOMINA SIĘ” nieprzyzwoity wprost serwilizm wobec dworu Wałęsy, „niekiedy wracał do żenujących ukłonów wobec władzy, jak przesłodzony reportaż – rozmowa z Leszkiem Millerem”, Lis cierpi na „nawrót politycznego zacietrzewienia”, jego twarz na zdjęciach jest „coraz bardziej zacięta”, „nie gardzi już wywiadami dla ‘Trybuny’”, „gromi funkcjonariuszy medialnych IV RP”, cechuje go „inkwizytorski zapał”. W sumie to „charakteropata gromiący adwersarzy bez opanowania. Na zapalczywości swojej sztandarowej postaci traci Polsat” – pisze PS.
Piotr Semka piętnujący brak obiektywizmu – to byłoby śmieszne, gdyby nie było groźne. Groźna jest bowiem argumentacja w rodzaju „zarzucano mu”, „wypomina się”. Kto zarzucał? Kto wypominał? Nie wiadomo, zapewne ludzie o poglądach PS, a więc rodzina, a krewni w roli świadków nie wypadają najlepiej. To samo można napisać o dziennikarstwie p. Semki. Przypomina to pisanie o „określonych kołach”, „niektórych kręgach”, które „tu i ówdzie…”. Najbardziej marcowe jest sugerowanie, że Polsat (Solorz?) lepiej by zrobił, gdyby jego sztandarową postacią nie był Lis. Nie zdziwiłbym się, gdyby jutro Lis został z Polsatu wywalony, jako opozycyjny, a pojutrze pojawił się jako visiting professor w Berkeley, w aureoli ofiary autorytarnego reżimu w Polsce.
Piotr Semka odwołuje się m.in. do artykułu Lisa w czasopiśmie „Press”, w którym TL wytacza najcięższe działa pod adresem „PiS-owskich janczarów” w mediach, „janczarów nowej władzy” i „pro-PiS-owskich propagandzistów”. Lis już od dłuższego czasu należy do najbardziej zdecydowanych krytyków rządzącej koalicji, jej wyczynów w mediach, zwłaszcza publicznych, oraz jej sztandarowych zwolenników, których władza obdarzyła pełnym zaufaniem i którym powierzyła media publiczne. Lis ma już dość słuchania, że „jest się reprezentantem saloniku, Ubekistanu i diabli wiedzą czego jeszcze”. Ma dość, kiedy „nieudacznicy i frustraci” wypominają, że ktoś zrobił karierę „we wstrętnej III RP, w wiadomo komu służących mediach prywatnych”, opisuje w jaki sposób IV RP usiłuje podzielić Polskę, jak wypłukuje centrum, jak stosuje metodę „kto nie jest z nami, ten jest przeciwko nam”, wzywa szanujących się kolegów z prawicy do zdystansowania się od „ordynarnych PiS-owskich propagandzistów.” (Nb. w piśmie „Press” można też przeczytać o tym, jak wygląda czystka w Polskim Radiu i w „Rz”).
W sporze (?), a właściwie w wojnie Semka–Lis, jestem po stronie tego drugiego. Jest o niebo lepszym dziennikarzem, ma znakomity kontakt z publicznością, jest szalenie wszechstronny – prasa, radio, telewizja, media to jego żywioł. Ma swoje wady, dla mnie był zbyt opływowy, zbyt unijny (w sensie Unii Wolności) i platformerski, ale od pewnego czasu poczuł, że jest ikoną, że noblesse oblige, że wobec tego, co się dzieje, on – jako autorytet i wzór osobowy – powinien zająć zdecydowane stanowisko. Lis – pisząc językiem narciarskim – ma dość slalomu, wybiera zjazd, a nawet skok.
Moim zdaniem ma rację, nawet jeśli czasem temperament go ponosi, a nawet się myli. (Któż, poza Piotrem Semką, błędów nie popełnia?). Np. twórcami zasady „kto nie jest z nami, ten jest przeciwko nam” nie byli bolszewicy. To Św. Łukasz, cytujący swego mistrza: „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze mną, ten rozprasza.” (Św. Łukasz 11,23).
Mimo usterek, wybieram program Lisa.