„Polska kaczka w europejskim stawie”
Wczoraj rano, przed wyjazdem do salonu „Polityki” w Sopocie, wysłuchałem porannej dyskusji w Radiu TOK FM, w składzie: Klaus Bachmann, Marcin Król, Waldemar Kuczyński i Jarosław Kurski. Świetne grono, robiłem notatki, dla tych z Państwa, którzy nie słyszeli. Bachmann, publicysta niemiecko-polski, doskonały znawca naszego kraj, autor świetnej, a nie dość zauważonej książki „Polska kaczka w europejskim stawie” (2006), porównał lustrację w Niemczech i w Polsce.
– W Niemczech – mówi Bachmann – lustracja służyła przejęciu władzy w byłej NRD, odsunięciu starych rządców została przeprowadzona szybko i sprawnie przez kompetentny aparat urzędniczy RFN. Natomiast lustracja w Polsce, prowadzona 18 lat po upadku systemu, kiedy walka o władzę jest rozstrzygnięta, SLD jest na marginesie, prawdziwym celem lustracji jest wymiana kadr, zdyskredytowanie dawnej elity. Równie dobrze można by postawić wszystkim osobom na stanowiskach wymóg znajomości języka angielskiego, ale ponieważ to byłoby trudne do zaakceptowania – wybrano inne kryterium, stwierdza Bachmann.
Czyli – dodam od siebie – pod hasłami walki z komuną i jej pozostałościami, chodzi o to, żeby zwolnić jak najwięcej stanowisk dla swoich.
Z kolei prof. Marcin Król powiedział, że czytał swoje teczki i nie mógł się nadziwić, co mu wkładano w usta, z nieudolnego podsłuchu telefonicznego (dodajmy: jak w przypadku M. Niezabitowskiej). Otóż miał on np. rzekomo rozmawiać z Wojciechem Karpińskim o VIII Plenum KC PZPR, co było niemożliwe, gdyż podobną tematyką panowie się nie interesowali. Wreszcie, powiedział Król, rozpowszechniony jest pogląd , jakoby w PRL każdy, kto wyjeżdżał za granice był nagabywany przez służby. Tymczasem Marcin Król podróżował wiele (gdy akurat dostał paszport) i nigdy go nie indagowano.
Od siebie dodam, że ja podróżowałem wiele, indagowano mnie przy innych okazjach, ale nigdy w związku z wyjazdami, ani przed, ani po. Tymczasem wmawia się dziś ludziom, że każdy, kto podróżował, przechodził takie rozmowy. Na moje wyczucie prawda leży po środku – jednych zahaczano, innych – nie, a pogląd, jakoby każdy wyjeżdżający miał za sobą takie kontakty ma na celu zdyskredytować całą łże-elitę. Nawet górali, którzy jeździli pracować na czarno do „Hameryki”.
Drugi temat rozmowy, to Polska w Europie, jak nas widzą. Tu Bachmann, jako Niemiec w Polsce, jest bardzo miarodajny. Jego zdaniem, stosunki polsko- niemieckie za poprzednich rządów to był „kicz” – w imię dobrej atmosfery pomijano sprawy trudne, sprzeczne interesy. Podniesienie tych spraw, jak rozumiem, to dla obecnego rządu „plus dodatni”. Teraz natomiast Polska jest kaczką – dziwaczką. Z jednej strony lansuje projekt unijnych sił zbrojnych, czyli garnie się do integracji, a z drugiej – podważa unijną konstytucję, zmierza do unii państw, a nie do federacji, czyli w przeciwnym kierunku. Polska – mówili Bachmann i Kuczyński – na arenie europejskiej jest zagadkowa, nieobliczalna. Skutek: wzrost zainteresowania, ale spadek poważania.
Ciekawa dyskusja. Teraz pędzę do Czytelników w Sopocie.