Mira
19 sierpnia zmarła Mira Michałowska – niezwykła postać polskiej kultury i dyplomacji.
Urodziła się w 1914 r. w Łodzi, skąd pochodziły także inne wybitne kobiety jej pokolenia i zainteresowań: Irena Szymańska, Stefania Grodzieńska, Krystyna Żywulska. Przed II wojną światową znalazła się w USA, gdzie szybko została dostrzeżona, stając się pierwszą polską dziennikarką w prasie amerykańskiej. Współpracę tę kontynuowała po wojnie z renomowanym tygodnikiem „The New Yorker”. W USA zetknęła się ze środowiskiem polskiej lewicy – Julian Tuwimem, Oskarem Lange – i podobnie jak oni wróciła do kraju. Była żoną znanego działacza partyjnego, Zenona Kliszki, a następnie wybitnego dyplomaty, Jerzego Michałowskiego – ambasadora Polski w Wielkiej Brytanii, w USA i przy ONZ, gdzie potrafiła zjednać Polsce wielu przyjaciół, a także pogłębiała swoją znajomość kultury anglosaskiej.
Jako dziennikarka i pisarka współpracowała z „Przekrojem”, gdzie (jako Maria Zientarowa) publikowała krótkie, pełne ironii, humoru i celnych obserwacji obyczajowych felietony, które z czasem zostały przerobione na scenariusz pierwszego wielkiego serialu polskiego „Wojna domowa” (1965 r.), w reżyserii Jerzego Gruzy, z piosenką Ludwika Jerzego Kerna do muzyki Jerzego Matuszkiewicza, z kreacjami Ireny Kwiatkowskiej, Kazimierza Rudzkiego, Jaremy Stępowskiego, Aliny Janowskiej, Andrzeja Szczepkowskiego, Bohdana Łazuki. Był to kwiat polskiego aktorstwa. „Wojnę domowę” wielokrotnie wznawiano.
W ramach współpracy z telewizją Mira była akuszerką „Tele-Echa” (1956 r.), które u zarania poprowadził Edward Dziewoński, a później Irena Dziedzic. W pierwszym programie wystąpiła Aleksandra Śląska, minister handlu Edward Sznajder (który przyszedł z teczką pełną importowanych jabłek) i słynny wówczas fryzjer damski Gabriel z ulicy Polnej.
Przyłożyła swoją rękę do wielu spektakli, m.in. przetłumaczyła i adaptowała (z Jerzym Gruzą) „Idy Marcowe”, nadawane przez trzy kolejne Teatry Telewizji, z udziałem m.in. Gustawa Holoubka, Aleksandry Śląskiej, Kaliny Jędrusik, Edmunda Fettinga.
Jako tłumaczka przyswoiła polskim czytelnikom prozę E.L. Doktorowa, Ernesta Hemingwaya, Sylwii Plath, Gore Vidala (wspólnie z Ireną Szymańską), Jerzego Kosińskiego, Agaty Christie, Gertrudy Stein i innych, a także kilka sztuk teatralnych.
Była autorką wielu książek, m.in. biografii Gertrudy Stein, opowieści o przyjaźni Ernesta Hemingwaya z jego polskim tłumaczem, Bronisławem Zielińskim, anegdot z życia dyplomatycznego („Od frontu i od kuchni”), książek dla dzieci i młodzieży.
Wszystko to jednak nie oddaje tego, co w Mirze Michałowskiej najważniejsze: była prawdziwą damą, jak mało kto należała do tak dziś pomiatanej elity – była erudytką, doskonale znała języki, umiała gromadzić wokół siebie ludzi kultury, sztuki i polityki, przyjaźniła się z creme de la creme Warszawy, Waszyngtonu, Nowego Jorku, zasiadała przy legendarnym „stoliku” w kawiarni „Czytelnika”, obok Ireny Szymańskiej, Gustawa Holoubka i Tadeusza Konwickiego. W kraju i – przede wszystkim – zagranicą była niezwykle pomocna polskim dziennikarzom spragnionym informacji i kontaktów. Jej mąż, amb. Jerzy Michałowski, kiedy przebywał w Polsce, pod pseudonimem „Stefan Wilkosz” współpracował z „Polityką”, był autorem sylwetek wielu polityków, których znał osobiście.
Była bohaterką i autorką wielu anegdot. Wspominała, jak kiedyś przyszedł do niej z kwiatami pewien chłopiec, mówiąc: „To pani przetłumaczyła Hemingwaya!”. Chłopiec nazywał się Marek Hłasko. Inny razem, w latach 80., była na widowni teatru „Ateneum”, kiedy do zajętego miejsca zmierzał Jerzy Urban. – Panie ministrze, pan pomylił rząd – powiedziała.
Mira to był brylant. W szarej i smutnej Warszawie świeciła blaskiem, który teraz zgasł.
Fot. Maciej Zienkiewicz, AG