Samobój Wałęsy
Zamiast dostać Euro 2012, Kraków dostał obchody rocznicy 4 czerwca oraz szczyt Wyszehradzki. Kiepski to interes.
Zamiast piłkarskich sensacji i najazdu tysięcy kibiców, Kraków odwiedzi kilku polityków oraz tysiąc policjantów do ich pilnowania. Na krakusach nie zrobi to wrażenia, gdyż od czasu pielgrzymek JP II nic ich już nie wzrusza. Mogło być wesoło i kasowo (Euro to zarobek dla miasta), będzie smutno i biednie. Tusk z Wałęsą niewiele w Krakowie zostawią pieniędzy, tyle co na tacę na Wawelu. Zgadzam się z moim redakcyjnym kolegą (i ziomkiem ze Stanisławowa), Tadeuszem Olszańskim, że do tej porażki Krakowa w UEFA przyczynił się poprzedni rząd, zgłaszając to miasto tylko jako rezerwowe, podobnie jak Chorzów. To była kara za to, że Kraków ma prezydenta z lewicy. Kraków może już teraz tylko żyć nadzieją, że Ukraińcy nie dadzą rady i Platini uruchomi miasta rezerwowe w Polsce, ale nie wypada życzyć Ukrainie, żeby się potknęła.
Na otarcie łez Kraków czeka wizyta Lecha Wałęsy 4 czerwca. Mała to pociecha, gdyż legendarny przywódca Solidarności i laureat Nobla dał plamę, występując na kongresie Libertas i zapowiadając dalsze występy na konwentyklach tej partii w Madrycie oraz w innych miastach. Kontrakt jest, jak widać, długoterminowy. Na świecie nie osłabi to jego pozycji, ale błąd Wałęsy to prezent dla jego przeciwników, z braćmi Kaczyńskimi, pp. Gwiazdą, Walentynowicz, Wyszkowskim i innymi na czele. Wałęsa w objęciach pp. Bendera i Zawiszy to, jak mówią dziś młodzi, plama, czyli obsuwa. Szkoda Wałęsy, ale sam sobie winien. Albo sprzedał się Ganleyowi za pieniądze, albo przekalkulował, że wzmacniając Libertas odbierze kilka głosów PiS-owi, albo wreszcie jedno i drugie. Wałęsa zachował się jak światowy celebryta, któremu nie jest w stanie zaszkodzić najgorsze nawet towarzystwo.
Janusz Palikot boleśnie dotknął Wałęsę, proponując mu 110 tys. euro za rezygnację z występów w Madrycie. Lech Wałęsa pogubił się i ośmieszył, usiłując być jednocześnie twarzą proeuropejskiej Platformy i eurosceptycznego Libertasu. „Za, a nawet przeciw”, typowe dla Wałęsy, miało swój wdzięk trzydzieści lat temu, kiedy usiłując przechytrzyć z jednej strony Kiszczaka z Jaruzelskim, a z drugiej Gwiazdę z Rozpłochowskim, zostawiał sobie różne opcje i interpretacje. Dzisiaj nikogo już na to nie nabierze. Tłumaczenie, że leci do Madrytu powiedzieć Libertasowi, że go nie popiera, to bajeczki i krętactwa, które obrażają inteligencję słuchaczy. Wałęsa strzelił gola tym, którzy darzą go szacunkiem i sympatią, w tym Platformie i Tuskowi, a sobie samemu – samobója.