Słuchajcie! Słuchajcie!
Może dlatego, że przed chwilą oglądałem mecz Barcelona – Manchester United, uzurpuję sobie rolę sędziego i odgwizduję zagrania foul. Zaczynam od prof. Zyty Gilowskiej, która sfaulowała magistra Rostowskiego, wypominając mu, że nie ma doktoratu ani profesury, co natychmiast podchwycił Jarosław Kaczyński, dodając, że Rostowski ma tytuł „niskiego szczebla”. Pani profesor chyba przesadziła – ona sama, zanim pojawiła się w otoczeniu najpierw Tuska, a potem Kaczyńskich, nie była specjalnie znana jako ekonomistka, nie cieszyła się renomą nowego Kaleckiego ani Taylora.
Dzisiaj każdy jest ekonomistą i każdy może wytykać Rostowskiemu, że nie docenił powagi kryzysu, i na pewno nie jest on nieomylny, ale w sumie budzi moje zaufanie. Obejrzałem go podczas przesłuchania, jakie urządziła mu Monika Olejnik i wyszedł obronna ręką: nie zwiększa deficytu ponad potrzebę, z korektą budżetu czeka na wyniki z I półrocza, nie rusza podatku VAT, nie rzuca słów na wiatr. A że nie ma doktoratu? To szkoda, ale o ile pamiętam ze studiów prawie 50 lat temu – prof. Michał Kalecki, najwybitniejszy polski ekonomista XX wieku, też nie miał doktoratu.
Bohaterem tygodnia był jednak inny ekonomista – dr Ryszard Bugaj, prawdziwy socjalista, działacz opozycji demokratycznej, niespełniony polityk, od kilku miesięcy doradca prezydenta. Bugaj jest autorem pomysłu, żeby prezydent wygłosił orędzie o alarmującym stanie gospodarki, i nawet jemu (czyli p. Bugajowi) nie przeszkadza, że prezydent wygłosił to orędzie na kilka tygodni przed wyborami, na ostatniej przed 7 czerwca sesji Sejmu, wyraźnie oskarżając rząd, że ukrywa przed narodem prawdę i nic nie robi. Lech Kaczyński tak jednak zlekceważył swojego „doradcę”, że ten nie wiedział, kiedy prezydent wygłosi orędzie, a także był zaskoczony jego treścią, bo L.K. nie wygłosił tekstu napisanego przez Bugaja, ale raczej przez Zytę Gilowską i nie wiadomo przez kogo jeszcze. Zaskoczony i ośmieszony Bugaj zaczął się miotać po wszystkich mediach i wygrażać, że „opuści Lecha Kaczyńskiego, jeśli potwierdzą się oskarżenia, że sympatyzuje on głównie z PiS” (!!!). Słuchajcie! Słuchajcie! I to mówi weteran polityki i ekonomii, doradca prezydenta RP itd. itp. To tak, jak gdyby doradca Obamy wygrażał, że opuści go, jeśli prezydent okaże się czarnoskóry. Większego daltonisty od Bugaja trzeba by szukać ze świeczką.
Sensacją tygodnia było także aresztowanie Lwa Rywina, jego syna i dziesięciu innych osób. O tym, czy kupowali dokumentację medyczną zdecyduje sąd, ale już widać, że będzie to kolejny proces o charakterze kryminalno – politycznym. Układ gangsterów (świadek koronny), adwokatów i lekarzy – to wymarzony scenariusz PiS, odsłonięty przez CBA. Ciekawe, czy podobne sukcesy CBA odniesie w rozpracowaniu Piotra Kownackiego i sprawy Banku Ochrony Środowiska, gdzie Skarb Państwa mógł ponieść wielomilionowe straty.
Mistrzem gry foul okazał się jednak „płonący mózg”, który zarzucił Platformie, że nie jest partią polską. Jarosław Kaczyński straszy Niemcami i sieje panikę na Ziemiach Zachodnich, a to wszystko z powodu oświadczenia CDU/CSU – partii, które jeszcze kilka lat temu uważał za swój wzór. Moim zdaniem, rzecznik MSZ powinien powiedzieć, że Polska potępia wszelkie wysiedlenia, poczynając od wywózki Polaków na Sybir i do Rzeszy, oraz następne, które były konsekwencją wojny rozpętanej przez Hitlera i Stalina. Uczciwszy proporcje, nie można zaprzeczyć, że wysiedlenia Niemców były aktem sprawiedliwości bolesnym dla tych, których ona dotknęła. Mogą mieć o to pretensje tylko do Fuhrera, a pośrednio do siebie. Gdyby II RP napadła na Niemcy i zaczęła ich mieszkańców wysiedlać – dzisiejsze protesty byłyby uzasadnione, a przeciwnym razie są bezpodstawne i na szczęście nie mają przedłużenia w polityce Berlina, raczej są wyborczym pohukiwaniem. Oburzenie prezesa Kaczyńskiego wydaje mi się udawane i ma na celu dyskredytację Tuska (wnuk Wehrmachtu), Platformy (jako partii niepolskiej), zepsucie stosunków z Niemcami (żeby potem zarzucać, że Tusk niczego nie osiągnął), a przede wszystkim mobilizację elektoratu narodowego. Całe szczęście, że lewica nie włączyła się do tej patriotycznej licytacji i Napieralski oraz Olejniczak nie dali się zwariować. Dla mnie prezes Kaczyński gra foul, tak jak wtedy, kiedy straszył ZOMO.