Różowe bolero
Z okazji 50-lecia „Polityki” wypadłoby napisać felieton jubileuszowy. W hallu redakcji wiszą oprawne w ramy stare numery pisma, m.in. ten z gratulacjami Edwarda Gierka z okazji jubileuszu XX-lecia tygodnika (1977). Obok jest jeszcze wolne miejsce na pismo z okazji pięćdziesięciolecia. Czy i kto je przyśle? Czy Najważniejsza Kancelaria skreśli kilka słów ponad podziałami? Myślę, że wątpię. Skoro nie wybaczyła prof. Bartoszewskiemu przy okazji 85-lecia, to dlaczegóż miałaby docenić nas?
Więc może Pan Premier? Sądząc po niechęci do „pracowników mediów”, lepiej na gratulacje z tej strony nie czekać. Premier nosi jeszcze w sercu urazę z 1993 (!) roku, kiedy czytelnicy moich felietonów uczestniczyli w żartobliwym plebiscycie na najmniej okrzesanego polityka, gdzie wyróżnili J.K. Pamięć czytelników, którzy znajdą o sobie coś złego w gazecie, jest wieczna. Niedawno miałem spotkanie w sympatycznym gronie starszych czytelników. Ledwie zdążyłem wejść na salę, gdy z krzesła poniosła się starsza pani, i powiedziała z wyrzutem:
Pan mnie nie pamięta? To ja w 1975 roku tłumaczyłam spotkanie z Antonionim, jak był w Warszawie, byłam wtedy najlepszą tłumaczką, a pan napisał, że tłumaczenie było marne. Przyjaciele radzili mi, żeby oddać sprawę do sądu, ale darowałam panu.
Dokonania dawnej „Polityki” są dla wielu współczesnych, zwłaszcza młodych, czytelników nie do pojęcia, bo nie rozumieją tamtych czasów. Nic dziwnego. Niedawno na Żoliborzu narodził się pomysł nazwania nowej restauracji imieniem „Żywiciel”, więc pojawiły się protesty, a nawet pogróżki, że ktoś wybije szyby. Zapytałem dwie osoby po trzydziestce, skądinąd dobrze wykształcone, czy rozumieją skąd biorą się protesty. Z czym kojarzy im się słowo „Żywiciel”? Kojarzy im się tylko z wyżywieniem, a nie z żoliborskim ugrupowaniem ZWZ-AK i jego dowódcą, płk. Niedzielskim. Jak mówiła Agnieszka Osiecka: „Nie wiedzą nic o niczym”.
Kiedy człowiek jest starszy, łatwiej rozumie, jakiemu spłaszczeniu ulega historia, jak następne pokolenia nie mogą zrozumieć poprzednich, kto był „cacy”, a kto był „be”. Wystarczy wspomnieć, że radni w Bochni nie pozwolili, żeby miejscowe gimnazjum nosiło imię Czesława Miłosza. Dawno już ciemnota nie była w Polsce tak rozpanoszona. Dla ułatwienia w rozpoznawaniu ludzi można by wrócić do kategorii opasek i naszywek. Wałęsa był zły? Ubieramy go w pasy. Geremek był „be” – zaszywamy go w niebieski smoking. Janina Paradowska jest wedle min. Wassermanna „komentatorką skrajną”? Niech nosi różowe bolerko. Załóżmy, że taki delikwent będzie usiłował wtargnąć niepostrzeżenie do MSZ czy do mediów. Dzięki systemowi opasek i naszywek, a także elektronicznych chipów zaszywanych pod skórę, mógłby zostać wyłowiony przez ochronę jeszcze przed okazaniem dowodu osobistego ze stemplem IPN.
Gorzej będzie w telewizjach prywatnych, gdzie ochrona nie będzie wpuszczać nawet właścicieli, wzmiankowanych w raporcie WSI czy w innych donosach. Solorz, Wejchert i Walter zostaną za bramą telewizji, które założyli razem z tymi, którzy nie są politycznie poprawni. TVP pozostanie w rękach Wildsteina (choć mówi się, że zastąpi go Urbański – nie widzę większej różnicy), Polsat weźmie Macierewicz, a TVN – Szydło albo Sakiewicz. Wszystko to w ramach konfiskaty mienia postkomunistycznego. Cała telewizja – nie tylko publiczna – zostanie odzyskana. Będziemy samolotem, w którym niepotrzebny jest pilot.
PS. A propos „pilot”: lecę do Sopotu. Zapraszam we wtorek, 27 bm., godz. 18.00, do Salonu „Polityki” (Urząd Miasta, ul. Kościuszki) na spotkanie z prof. Markiem Safjanem, wybitnym prawnikiem, do niedawna przewodniczącym Trybunału Konstytucyjnego, tego samego, którego jubileuszu nie zaszczycił nikt z najwyższych władz, ale za to przyjął na audiencji B. XVI.
Temat: Spór o III RP.
Zapraszam – nie będzie nudno!