Pochodnią pisane
„Kłopotowski, Kłopotowski, tyś jest chłopak boski!” – chciałoby się zawołać, gdybym znał krytyka filmowego o tym nazwisku. Brednie, który wypisuje ten pan, są bowiem coraz bardziej śmieszne. W sam raz na śmieszny weekend. Dziesięć lat temu, Krzysztof Kłopotowski, niczym don Kichot, przystąpił do rozprawy z polską szkołą filmową z lat PRL. Wajdę, Kawalerowicza, Hoffmana, Zanussiego, Morgensterna i innych, „Ukształtowała hitlerowska okupacja i stalinowski komunizm. Hołubiło półtotalitarne państwo PRL (…) w głębi duszy tęsknią za niewolą, w której spędzili swe najlepsze lata. Trudno po nich oczekiwać, aby pokazali, jak korzystać z wolności” – pisał („Rz.”, 17 XI 2002).
Po dziesięciu latach wymagający i pryncypialny K.K. odkrył nareszcie swoje bóstwo, odnalazł geniusza filmowego, a jest nim płomienna dokumentalistka, Ewa Stankiewicz ( „Trzej kumple”,„Krzyż”, „Solidarni 2010”). W dzisiejszym „Tygodniku Solidarność” K. K. publikuje pean na cześć swojej bohaterki, pada przed nią na kolana, ba, leży krzyżem:
„Jak Antygona, która pochowała brata na przekór woli króla, jak Joanna d’Arc, która porwała Francję do walki (…). Tak Pani dzisiaj walczy o prawdę katastrofy smoleńskiej, przy współpracy , Jana Pospieszalskiego , który musi też fizycznie bronić kruchej kobiety z kamerą”.
„Tchórzliwa miernota będzie się wynosić nad talent i charakter” – pociesza autor swoją bohaterkę. Jakie były motywy Antygony i Joanny d’Arc – wiadomo. A motywy Stankiewicz? Wiadomo – szlachetne. „Jaka to wizja przyświeca Pani wytrwałości – czyżby kraju znowu osuwającego się we władanie potężnego sąsiada?”. Na pierwszym planie „ Krzyża” K.K. dostrzegł wątek: „ Co rząd zrobił z Polską przed i po Smoleńsku. A jest to wątek jak na obrazie Matejki („Bitwa …”) przewrócony tron ostatniego króla”.
Inwokacja, panegiryk, akt strzelisty K.K. pełen jest podziwu, ale i trwogi: „racją stanu jest dzisiaj nieprawda i dobrze Pani o tym wie. (…) Narodu nie ma w głównych mediach (…) Partia i Rząd zepchną Panią z ulicy, żeby nie było burd na pięknie odnowionym Szlaku. „ K.K. przewiduje, że tę siwą wariatkę, która przywiązała się do krzyża, wyśle się do psychuszki. „Tak nam radzą przyjaciele z Kremla”.
Słowa K.K. są tak gorące, wnoszą taką jasność, jak gdyby były pochodnią pisane. „Nie wiem, ile Pani wytrwa. Wiem tylko, że przechodzi Pani do historii” – kończy patetycznie Krzysztof Kłopotowski. Jego słowa mają taką moc, jak gdyby wypalał je pochodnią. Uwielbienia jest więcej, prosto z „Gazety Polskiej” i z Krakowskiego Przedmieścia. Mam nadzieję, że autor nie rzuca słów na wiatr – będzie towarzyszył swojej bohaterce w namiocie, będzie bronił kruchej kobiety, także tam, gdzie ich ześlą przyjaciele z Kremla.