PAT W KIEJKUTACH
Aleksander Kwaśniewski, Leszek Miller, a może i Zbigniew Siemiątkowski, musieliby upaść ba głowę, żeby bez zwolnienia z tajemnicy państwowej zdradzić najbardziej tajne rozmowy z Amerykanami w sprawie przetrzymywania więźniów USA w Kiejkutach. Podobnie prezydent Komorowski ma przed sobą bardzo trudną decyzję, gdyby chciał zwolnić wyżej wymienionych z obowiązku przestrzegania tajemnicy. Błąd tkwił w samym udostępnieniu Stanom Zjednoczonym kawałka terytorium w Polsce bez żadnej kontroli. Łatwo zrozumieć ówczesne władze polskie. Najważniejszy sojusznik, ciężko raniony przez terrorystów, zwrócił się o przysługę w wojnie, która była i jest także nasza wojną. Byliśmy na progu NATO. Rząd i prezydent z SLD, ze względu na swój rodowód, byli pro-amerykańscy bez ograniczeń. Stany Zjednoczone, co warto podkreślić, nadużyły zaufania i dobrej woli strony polskiej.
Co dalej? Mamy klasyczny konflikt pomiędzy zasadami (Konstytucja) a odpowiedzialnością za bezpieczeństwo kraju. Moim zdaniem – niech każdy czyni swoją powinność. Prokuratura niech prowadzi śledztwo. Były prezydent i premier niech dotrzymują tajemnicy. Organizacje pozarządowe, jak Helsińska Fundacja, i media – niech biją na alarm. Stany Zjednoczone pomocy prawnej nie udzielą. Sprawa wcześniej czy później trafi do Sejmu, gdzie decyzja o ewentualnym powołaniu Trybunału Stanu i postawieniu przed nim Kwaśniewskiego i Millera będzie miała charakter czysto polityczny. Prawo i Sprawiedliwość, kierując się racją stanu, oraz SLD – kierując się także lojalnością wobec swoich historycznych przywódców – podobnie. Szanse postawienia K. i M. przed Trybunałem są małe, ale samo śledztwo i publiczna dyskusja, ujawnianie sprawy krok po kroku, jest zjawiskiem korzystnym, które powinno zapobiec takim błędom w przyszłości.